Silverstone! Weekend bez dzieci!
I stało się. Szkodniki zostały z nianią, a my fru! Do Anglii. Pierwszy raz od urodzenia Szkodnika Starszego, spędziliśmy ze sobą tyyyyyyyyyyyle czasu razem. I prawie sami 😉 Prawie, bo z grupą innych szczęściarzy. Niemniej wszyscy byli dorośli. To był prawdziwy weekend, bez dzieci!
Wyjechaliśmy o trzeciej nad ranem do Warszawy. Lot mieliśmy po dwunastej. Dojechaliśmy do hotelu i wypad na miasto, potem kolacja i do pubów. Oczywiście piwo było degustowane w niewielkich ilościach, bo rano czekała nas jazda na torze. Poszliśmy na koncert lokalnej kapeli.
Grali świetnie znane kawałki. Było klimatycznie i swojsko. Co mnie zachwyciło? Mnóstwo starszych osób w pubach. Starszych, mam na myśli osoby po sześćdziesiątce.
Wracając do hotelu kilkoro z nas utknęło na huśtawce.
Było wesoło bo jeden ze szczęściarzy rozwalił system 😉 Znaczy się, nie objęły go zabezpieczenia, gdyż był postawnym mężczyzną. Ta postawa przyniosła mu później szczęście!
Na torze. Eh! Ach! Och! Jaaaaaaaaaaa chcę jeszczeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Panowie ścigali się. Panie filmowały i fotkowały.
A później panie się przejechały.
Nie, nie bałam się. Miałam zupełne zaufanie do pana, który siedział przy kierownicy i na co dzień pracuje przy testach dla Top Gear. Tylko przy pierwszym zakręcie gdzieś zapodział mi się tlen z wrażenia. Potem było z górki 😉
Moje marzenie, by przejechać się po prawdziwym wyścigowym torze spełniło się przez przypadek. Dzięki loterii promocyjnej, którą organizowała firma Unique One . Organizatorzy dopięli wszystko na ostatni guzik. Cztery pary laureatów były prze-szczęśliwe!
A my? Znaczy się ja i Prywatny Wiking. Dzwoniliśmy co pół godziny do domu by sprawdzić co ze Szkodnikami.
Żartowałam 😉 Nie dzwoniliśmy. Szkodniki z opiekunami piekły ciasteczka, zaliczyły wycieczkę do pobliskich ruin i grały namiętnie w Uno. Stęskniły się. My nie… No… Może troszeczkę…
Niemniej wyjazd odblokował mi w mózgu aplikację marzenia i rzeczy niemożliwe. A poznanie kilku osób dało do myślenia.
Jestem niezwykła. Marzę o niezwykłych rzeczach. I moje marzenia się spełniają. Chcę. Pragnę. Dam radę.
Pozdrowienia. Dla G., Kudłatego i wszystkich szczęśliwców! Ten weekend jest niezapomniany!
A tym, którzy czytają moje literki garść dobrej energii. Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć. Wiem coś o tym 🙂
Więcej zdjęć tutaj: klik
I to jest jakiś konkret! Zazdroszczę, ale uwazam że tobie się należało! Jednak dobro wraca! Jesteś tego żywym przykładem!
No coś fantastycznego! Taki wypad należy się wszystkim rodzicom, dla ich zdrowia psychicznego 😉
Na mnie chyba gorzej niż tor podziałałaby wspomniana karuzela 😉
Następnych atrakcji życzę!
Fajna przygoda! Też tak chcę!
No. Ale czad, też chcę. A jak się czegoś bardzo chce… no wiadomo.
Ale fajnie! Popieram w pełni takie wyjazdy dla siebie i pełnej przyjemności:) Dzieci zawsze sobie dadzą świetnie radę z nianiami i babciami. Muszę pokazać wpis mężowi, bo jest mocno wkręcony w te klimaty 🙂 A mi się w żołądku przewraca na samą myśl 😉
Widzialam zdjęcia, świetna przygoda i zasłużony czas dla siebie 🙂
Ps Skoro tyle razy znalazłaś na sanockich łąkach czterolistne koniczyny, w końcu jakiś konkret potwierdzający, że jesteś szczesciara:-)
Super! Jeśli możemy o czymś marzyć, to znaczy że możemy te marzenia spełnić. A nawet jeśli nie, to bynajmniej dążyć do ich spełnienia 😛
[…] sobie coś wymarzę, to często mi się marzenie spełnia. Jakiś czas temu powiedziałam Szkodnikom, że robią więcej zamieszania niż […]