Zabezpieczenie przed dziećmi...

Zabezpieczenie przed dziećmi…

Starsza obudziła się z bólem gardła i pokaźnym guzem pod brodą. Od razu zadzwoniłam do lekarza i cud! O 8:30 już Starszą przyjął. Prawdopodobnie to powiększony węzeł, dostała syrop przeciwzapalny, receptę na antybiotyk, jeśli zacznie gorączkować i skierowanie do laryngologa, jeżeli do poniedziałku nie będzie poprawy. Pobiegłam do apteki po syrop i oczywiście zostałam z nią w domu.

Próbuję otworzyć butelkę. Butelka ma oczywiście zabezpieczenie przed dziećmi, czyli trzeba najpierw (chyba) docisnąć a potem przekręcić by się otworzyła.

Dociskam, kręcę i nic. Nie dociskam, kręcę  i nic. Kręcę w te i wewte. Dociskam. Nie dociskam.

– Nosz jak to się otwiera! – Wkurzam się już  na siebie… Podchodzi Starsza i pyk otworzone.

– Mamo! Ty zupełnie jesteś jak małe dziecko! Zupełnie!

Zupełnie…

Ot życie 😉

5 KOMENTARZE

  1. Takie są już te nasze dzieci. Moja trzylatka szybciej rozpracowała smartfona, niż ja. Tylko dlatego, że nie bała się naciskać ikonek (bo ja – panikara – zaraz zastanawiałam się, czy czegoś nie poprzestawiam i jak potem wrócę do punktu wyjścia?)

  2. … domestosy takie mają i krety mają i nie-krety i nawet ostatnio płyn do kąpieli też miał ” przyciśnij w zaznaczonym miejscu ” 🙂 I taka mnie naszła refleksja…średnio czytające dziecko o ile dociekliwe poradzi sobie z każdą zakrętką 🙂 ciężej czasem odkręcić mleko :))

  3. No właśnie dopadł mnie ten problem, nie potrafię otworzyć butelki z rozpuszczalnikiem. Poczekam na przebudzenie mojego dziecięcia, może pomoże. Tyle, że ja nie mogę powiedzieć: kręcę i nic. Bowiem kręcę i dewastuję swoje geriatryczne już, bądź co bądź, nadgarstki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.