Szybka notka przed północą, czyli zakupy bielizny
Z cyklu: jestem wielka i wciąż świat mi to udowadnia!
Kilka dni temu popełniłam zakupy. Zakupy w sieci. Zakupy bielizny. Wiecie, wiosna! Człowiek wierzchnie odzienie zrzuca, imadełka na wierzch do słońca wystawia itd…
Trzeba wyglądać jak człowiek.
Wpadłam na wyprzedaż i popełniłam zamówienie. Kilka dni później dostałam maila:
„Witaj,
paczka z Twoim zamówieniem jest gotowa do wysyłki z naszego magazynu (w Szwecji).”
Bo w Polsce nie ma bielizny w takim rozmiarze by pasował na mnie, a zwłaszcza górną część mojej postaci… No żeby w miasteczku czterdziestu tysięcznym,
a przepraszam dziesięć tysięcy jest w Lądku lub okolicy, nie dostać bielizny na kobietę, a nie na wieszak?!
Świat nie kończy się na C! Jest jeszcze D, E, F, G i cała reszta!
Dobranoc wszystkim 😉
PS… Na wyprzedaży 100 zł za 4 szmatki… ze Szwecji!!!
Byle pasowało, byle pasowało, byle pasowało…
Bo wiecie.. w moim ulubionym turkusowym kolorze!!!
😉
Cóż że ze Szwecji…i tak nie pasowało…na mnie, z całą pewnością w tym samym sklepie, F jak fajne ale nie do znalezienia czegoś fajnego…
Nie mam takiego problemu, ale moje koleżanki zamawiały nawet z Anglii składkowo, bo przesyłka droga była. Ja zamówiłam buty i kicha, zabrakło…
U nas w galerii to znowu deficyt na mój rozmiar, gdy zaglądam, to zawsze zostają tylko duże lub bardzooo drogie, jakaś złośliwość handlu czy co?
W Szwecji dużo jest bielizny, bo Szwedki podobno jej nie noszą…