Antymatka roku…
Dziś przeszłam samą siebie… Dosłownie przeszłam! Ale po kolei.
Kończę pracę nad pracą licencjacką, skończyłam praktyki w lokalnej gazecie i kończę się wakacyjnie ze Szkodnikami 😉 Dziś czekam na ważną informację i cały dzień jestem w emocjonalnej rozsypce. Musiałam pójść na pocztę i zabrałam Szkodniki swoje i sąsiedzkie na plac zabaw, który jest po drodze na pocztę. Szkodniki z prikazem nie oddalania się poza obręb placu zabaw zostały, a ja kurc galopkiem udałam się do bazy listonoszy. Dzieciaki oczywiście poprosiły, bym jak najdłużej załatwiała swoje sprawy.
Dotarłam na pocztę, załatwiłam co miałam załatwić i zaczęłam iść w stronę domu. Im bliżej byłam domu, tym bardziej mi się wydawało, że czegoś mi brakuje. Pomyślałam sobie, że chodzi o list. Niemniej jak już prawie dotarłam pod drzwi, to musiałam się wrócić.
Oczywiście po dzieci!
Antymatka roku to ja!
A Szkodniki zachwycone, że tak długo nie wracałam po nie 😉 Wiadomo! 🙂
Oj tam. Każdy człowiek ma swoją wytrzymałość. Wszystkiego nie da się ogarnąć a szkodniki to nie niemowlaki. Ja swojego niemowlaka kiedyś zostawiłam pod sklepem bo mi się jeszcze wtedy w mózg nie wryło, że jestem matką. Najpierw miałam z tego powodu straszne pretensje do siebie ale gdy uświadomiłam sobie, że to tylko jedno z licznych moich potknięć, przywykłam.
[…] Antymatka roku… […]