Piotrowa Polana – chwil kilka
– Muszę pojechać do Weliny – oznajmił Prywatny Wiking.
– My jedziemy z tobą, tato!!! – Krzyknęły donośnie Szkodniki i w 5 minut (!) były spakowane. Skoro dzieci były gotowe, stwierdziłam że z chęcią posiedzę chwilkę na Wetlinie i pokontempluje piękne okoliczności przyrody. Kiedy tylko ruszyliśmy spod domu, Szkodniki chórem oznajmiły, że są głodne… Nie miało znaczenia, że pół godziny wcześniej zjadły spaghetti, popchały to jogurtem i czekoladą. Znów były głodne. Kiedy dojechaliśmy do Piotrowej Polany Szkodniki od razu pobiegły do stołówki. Niestety, pierogów nie było. Pożarły po niemałej porcji placków ziemniaczanych. Rozłożyliśmy się w domu.
– Jak tu cudownie cicho – Powiedziałam w złą godzinę. Szkodniki zaczęły właśnie śpiewać i sielska cisza została przerwana. Delikatnie mówiąc śpiewać…
Pozbieraliśmy się na ognisko. Ognisko, jak ognisko. Nowo poznani ludzie, pieczenie ziemniaków i kiełbasek. Można by było, siedzieć tak przynajmniej do północy. Można by było, gdyby nie Młodszy Szkodnik, który koniecznie chciał iść spać.
I poszliśmy. Jak tylko Szkodnik zainstalował się w łóżku, to sen mu odszedł… Eh! Dzieci! W końcu jednak udało się zasnąć.
Poranek. Obudziły się oczywiście najpierw Szkodniki. Głośno dały znać, że nie śpią.
– Zaraz znajdę zegarek! Jeśli się okaże, że jest godzina siódma, to wygonię was z domku! – Zamruczał PW.
Okazało się jednak, że jest godzina 8.45! Praktycznie 10 godzin snu. To jednak odpoczęliśmy. Szkodniki oczywiście poprosiły na śniadanie placki ziemniaczane. Nie dziwię się, bo jedzenie w stołówce jest zawsze świeże, robione na bieżąco, więc Szkodnikom smakowało wybitnie. Polecam żurek! Panie kucharki same kiszą żur. Jest genialny, tak jak pierogi, szarlotka i gorące kakao. Ktokolwiek głodny ze szlaku schodząc, może tam spokojnie zajść, porcje solidne!
Prywatny Wiking oddalił się załatwić sprawy zawodowe, a my podziwiliśmy grzyby, roślinki, jaszczurkę, zeschniętego zaskrońca i inne okoliczności cudownej przyrody.
I tak znów poniedziałek. Praca, szkoła, przedszkole. Zwyczajne życie.
– Ja chcę siku!!!
– Mówiłam, żeby toi toi, postawić na balkonie! 😉 Co będzie, jeśli one zaczną się czesać i malować?
– Mam nadzieję, że w tej materii wdadzą się w matkę i malować się będą raz na ruski. A czesać się mogą bez lustra i tak piękniejsze już nie będą. W końcu wdały się w tatusia!
Tak, że wiecie… U nas bez zmian 😉
Toi Toi to świetny pomysł! U nas ten sam problem z dopchaniem się do łazienki 😉