USG i hormony
Byłam dziś na USG. Wyszłam stamtąd z mieszanymi uczuciami. No, ale po kolei. Wizyta trwała jakieś 6 minut, proszę się położyć, myziu- myziu po brzuchu.
– O, kamyczek w woreczku.
– Duży czy mały?
– Nie wiem. Może być duży, może być mały. Kilka pozlepianych. No nie wiem.
Nosz… to ja mam wiedzieć? Medycyny jeszcze nie studiowałam.
– Wątroba śliczna, nerki w porządku, wrzodów pani nie ma.
– Dziękuję – i wycieram ciało z bezbarwnej galaretki.
– To trzeba zoperować!
– Zoperować?! – nogi się pode mną uginają.
– Tak i niech panie nie myśli, że jakimś olejem lub sokiem to rozpuści. Tylko trzustkę sobie pani zepsuje a i tak trzeba to zoperować. Na stół i już.
Wyszłam. Nawet do widzenia towarzyszom niedoli co w kolejce czekali, z wrażenia nie powiedziałam.
Kurcze! Człowiek młody i już na stół? Wyciąć kawałek narządu i super. Skoro natura nam woreczek dała to raczej jest on nam potrzebny! I skoro natura nam go dała to i jest pewnie lekarstwo by naprawić zepsuty. Po co od razu kroić. Wkurzyłam się.
Nim doszłam do domu, ostre powietrze dobrze wpłynęło na logikę mojego myślenia. Skoro w kwietniu ubiegłego roku, kiedy oddawałam szpik osobie chorej na białaczkę, byłam idealnie zdrowa i lekarz w klinice w Krakowie, owszem zauważył malutki kamyczek w woreczku, ale nie panikował. Zasugerował kontrolną wizytę za rok u dobrego lekarza. Nie mogłam tak nagle chyba całego woreczka zacementować? Ba! Ostanie pół roku byłam na diecie, która nie tylko pozytywnie na moje kilogramy i samopoczucie wpłynęła. Poza tym skoro jeden lekarz potrafił powiedzieć, że jest to kamyczek milimetrowy a drugi nie mógł określić (albo nie chciał) czy to w ogóle jest kamyk… Co o tym myśleć? Nim doszłam do domu to miałam już pewność, że takie USG zrealizowane na kasę chorych jest na odwal się, po prostu! Przestraszyć pacjenta by prywatnie zaczął na wizyty się umawiać!
Uff! Bez nerwów. W najbliższym czasie udam się z wynikiem „Pęcherzyk żółciowy prawidłowej wielkości ze złogami” do swojego lekarza, którego rozsądek mnie nigdy nie zawiódł i z nim ustalę co i jak. A na razie Herbapol i zioła na oczyszczanie. I już.
Tymczasem:
Wykąpany Młodszy Szkodnik obejmuje moją szyje i się przytula.
– Nigdy cię mamo, nie opuscę!
– Jak będziesz miała dwadzieścia lat?
– Nie opuscę!
– Dwadzieścia pięć?
– Nie opuscę!
– A trzydzieści?
– Tez nie.
– Dobrze dziecko przypomnę ci o tym jak ci hormony dadzą do wiwatu.
– A co to holmony?
– To takie złe żyjątka w organizmie co ciągną w dwie strony na raz 😉
Młoda siedzi, myśli i myśli.
– Ale nie wyciagną mnie od ciebie?
Mój malutki kofany Szkodniczek…. Tylko ciumkać i ptrzytulać!
Ot życie 😉
Mnie to „nigdy cie nie opusce mamo” rozczulalo bardzo z poczatku, ale teraz powoli zaczyna przerażać :p
Jakość USG zależy od wykonującego. Nasz lekarz rodzinny robi je ze dwadzieścia minut i jest w stanie powiedzieć, co jadłaś dwa dni temu na śniadanie. 😉 A tak poważnie, widzi więcej niż magicy na specjalistycznych badaniach. A też na kasę. Dlatego go kocham. 😀