Weekend spędziliśmy wspólnie z sąsiadami i stadem dzieci. I tak z rana przy kawusi wzięło mnie na wspominki. Jakiś czas temu „posegregowałam” sąsiadów przy okazji wizyty znajomego z wielkiego miasta. A było to tak, że kolega przyjechał i padło hasło grill i hamburgery…
Na wieść o tym, że będziemy na grillu robić hamburgery dzieci wydały ryk radości i błyskawicznie podwoiły swoją ilość. Telefon do sąsiadki z kamienicy obok: zorganizuj to i to, twoje dzieci już są i robimy obiad na powietrzu. Puk, puk do drugiej z informacją, że jej dziecko pewnie ominie szerokim łukiem pomidorową i posili się chętniej przy grillu. Szybka akcja Kaufland, zakupy i produkcja hamburgerów szła taśmowo.
Kolega był nieco zszokowany tym, że jesteśmy po sąsiedzku w takiej komitywie. Jak rodzina. W wielkim mieście latami mieszkasz w bloku i nikogo nie znasz, ba nawet dzień dobry nie mówisz! A co jak nagle potrzebujesz pomocy? Nie poprosisz sąsiada? Nie.
Małomiasteczkowość ma tę zaletę, oprócz rześkiego powietrza i braku rozwoju zawodowego, jakoś łatwiej nawiązuje się stosunki międzyludzkie, a zwłaszcza te sąsiedzkie. Takie stosunki (bez żadnych podtekstów) oscylują na granicy przyjaźni i rodzinnego przyzwyczajenia. Przekonałam się, że na sąsiadów zawsze można liczyć!
Niemniej w poniedziałki potrzebujemy dawki dobrego humoru by jakoś wejść w nowy tydzień więc dziś kilka gatunków sąsiadów jakich można spotkać w małych miasteczkach – z przymrużeniem oka..
– Adwokat. Wielbiciel popularnego trunku. Albo ogólnie trunku… Trunków. Odnoszę wrażenie, że w tym kraju prawie każdy jest adwokatem… Z różną częstotliwością i intensywnością.
-Prokurator. Cokolwiek powiesz, ZAWSZE zostanie wykorzystane przeciwko tobie. Tacy ludzie chyba mają to w genach. Stawianie kontry to ich ulubione zajęcie. Choćbyś miał rację i tak jej nigdy nie masz. To taki typ. Wszystko wie lepiej. W każdej historii znajdzie winnego ( nie siebie) i mnóstwo dowodów obciążających.
-Obrońca z urzędu. Zanikający już niestety typ. Tacy sąsiedzi, mają pokłady cierpliwości i życzliwości dla każdej istoty na ziemi od mrówki po twoje dzieci. Ich ulubione teksty: ja też byłem młody i szalałem, kiedy ja byłam młoda, nie takie psoty robiłam!
– Policja. Policja sąsiedzka to świetna sprawa! Policja wie kiedy spóźniasz się do pracy, czy twoje dzieci psują bramę, rzuciły piłką w auto sąsiada lub papierek koło kosza, a nie do środka. Niemniej policja jest wielce pożądana. Kiedy wyjeżdżasz na wakacje wystarczy szepnąć słówko (choć w sumie to nie jest konieczne) a policja lepiej zabezpieczy dostęp do twojego mieszkania lepiej niż tuzin firm ochroniarskich.
– Ławnik. Ławnikiem z reguły jest kobieta. Ławnik często żyje w stadach. Jak jest z hierarchią w stadzie to nie wiem, nigdy jeszcze nie udało mi się przeniknąć do grupy Ławników, ze względu na młody wiek i zupełny brak spostrzegawczości. Ławnicy obradują regularnie we wcześniej ustalonych porach i niezmiennie w tym samym miejscu: ławka. Redakcja Pudelka czy Plotkary nie sięga im do pięt. Potrafią dostrzec wszystko i wszędzie u każdego. Kto, co, komu, czemu,z kim, z czym i dlaczego. Każdą osobę w zasięgu wzroku lub języka potrafią odmienić przez wszystkie przypadki. Jednak gdybym widziała pustą ławkę to… coś by było nie tak! Świat bez Ławników? Niemożliwe!
-Notariusz. Podobnie jak ławnicy wie wszystko. Różnica polega na tym, że ten typ jest nieco aspołeczny i wszystko cokolwiek się dzieje w okolicy notuje patrząc zza firanki… Mniemam, że notuje wszystko w tajemniczym notatniku…
Niezwykle Przystojny Listonosz stwierdził, że istnieje jeszcze mieszanka Ławnika, Notariusza i Policji czyli Szpieg Zwyczajny…
Prawdę mówiąc jest jeszcze jeden ważny gatunek sąsiada : „A je to!„
„A je to” posiada garaż, mnóstwo skrzynek na narzędzia i potrafi wszystko! Od skonstruowania reaktora jądrowego po karmnik dla ptaków. „A je to” wyróżnia się niezwykłym gawędziarstwem, towarzyskością i wiecznym brakiem czasu. „A je to” wyciągnie silnik razem z innymi sąsiadami, z rozpadającego się Opla i będą wspólnie debatować i naprawiać go dniami i nocami, a zepsutej szafki w kuchni żony dziwnym trafem tygodniami nie zauważy…
Właśnie gatunek „A je to” otacza mnie gromadnie…
Kadr z bajki „Sąsiedzi” zaczerpnięty ze strony tutaj.
Oj u nas na wsi nie ma tak blisko sąsiadów, do każdego z pół kilometra. Ma to złe i dobre strony. Ale jak to mówi piosenka „jak dobrze mieć sąsiada” bez nich nie da się żyć.
Nie da 😉 Jutro jest Europejski Dzień Sąsiada 😀
Oj to nawet nie wiedziałam. Trzeba zorganizować jakiś Piknik Sąsiedzki. 😉
To jest myśl 🙂
Ja na tych najbliższych sąsiadów złego słowa nie powiem. Jeśli tylko trzeba, zawsze pomogą. A że traktują mnie trochę jak głupka i dziwoląga? Super! Mam z tego same korzyści 😉
O mnie mówią Mussolini w spódnicy… Też same korzyści 😉
mój sąsiad jest jeszcze całkiem „normalny”, gorzej z jego siostrą….babka pod 60 a ma pretensje do całego świata o wszystko, taka „walka o miedzę” a raczej u nas o drogę, przyjeżdża raz na jakiś czas do brata i sieje ferment
Ławników opisałaś genialnie 🙂
No genialnie opisani sąsiedzi! Ławnicy wymiatają! 😀 Pisz Matko bo fajnie ci to wychodzi! 🙂