O matko! Wyprzedaż!

O matko! Wyprzedaż!

Ostatnio chciałam kupić sandałki Szkodnikom w Lidlu. I znów wybrałam się do Lidla koło południa w dniu promocji. Czy kupiłam? Oczywiście, że nie! Tak, to już jest w mniejszych miastach, że słowo PROMOCJA lub WYPRZEDAŻ przyciąga niewyobrażalne tłumy.

Wystarczy przekreślona cena niższa choć o złotówkę, by ktoś chwytał za towar i mdlał ze szczęścia, że oszczędził… Może u nas związane to jest też z tym, że są trzy większe markety na krzyż. Praktycznie nie ma sklepów tzw „sieciówek”.  Jest jeszcze bazarek czy tez targ, ale o nim napiszę za jakiś czas ;).

Wracając do Lidla to dawno temu pisałam o tym, jak wygląda robienie zakupów w tym sympatycznym sklepie. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Właściwie nic się nie zmieniło!

W dniu promocji w  Lidlu toczy się regularna wojna o łupy! A ja do miłujących pokój należę. Jednak każda matka czasem na wojnę pójść musi 🙂

Przed godziną otwarcia:

Zanim sklep zostanie otwarty ustawia się przed nim kilometrowa kolejka po łupy. Często są to zorganizowane grupy, cicho omawiające strategię. Patrzą na ciebie spod łba, bo przecież jesteś ich wrogiem i możesz, oby nie, pierwsza dobiec do upragnionych sandałek dla dzieci. Grupki są większe i mniejsze, składają się głównie z osób, które wybiegły z pobliskiego (jeszcze nie zbankrutowanego zakładu) zwalniając się u kierownika: „Naprawdę muszę w urzędzie coś załatwić!”

Wybija godzina otwarcia i…

Drzwi się otwierają. Tłum pcha się do środka. Płynie wartko jak rwąca rzeka, zabierając wszystko po drodze. I teraz zaczyna się przedstawienie! Znaczy się walka o towar. Strategii  jest kilka!

  1. „Na zaborcę”  Delikwent biegnie do kosza z produktami, ogarnia ile może ramionami
    i wszystko wrzuca do koszyka.
  2. „Na podaj dalej” Delikwenci z zorganizowanej grupy ustawiają się jak w zabawie w głuchy telefon, ten który jest pierwszy przy  towarze, łapie co popadnie i podaje dalej.
  3. „Na szabrownika” Delikwent krąży i tym co bardziej nieuważni zabiera rzeczy wprost
    z koszyków.
  4. „Na akrobatę” Delikwent uskuteczniając swoje zdolności akrobatyczne i  próbuje ponad kupującymi cokolwiek dostać z regałów.

To takie główne sposoby kupowania w Lidlu. Delikwenci, którzy dostaną towar zbierają się
w grupki i sprawdzają co im będzie pasowało. Następuje czasem uprzejma wymiana rozmiarów między takimi grupkami! Ale uwaga! Szabrownicy nie przestają pracować do końca! Trzeba pilnować koszyka aż do kasy.

Tak to w dni promocyjne robi się u nas zakupy w Lidlu. Osobiście wracam do swojego sposobu „Na Leniwca” czyli dwa dni po promocji, idę na wieczorny spacerek i leniwie przeglądam towar, często w zmasakrowanych opakowaniach i jeszcze przez to dodatkowo przeceniony. 😀

Cóż zdolności akrobatycznych nie mam, w bieganiu nie jestem zbyt dobra, szabrowanie nie leży w mojej naturze…  I teraz buszuje po sklepach internetowych by wyszukać odpowiednie tanie i dobre sandałki 😉

Ostatnio sprzedawczyni z Lidla sprzedała mi informację, że warto na drugi dzień po promocji przyjść na zakupy. Są tacy co biorą po parę rozmiarów do domu, w domu wymierzą, zostawią odpowiedni, a resztę zwracają. Sprzedawcy muszą przyjąć ten towar jeśli jest nieuszkodzony.

Ot życie!

wyprzedaż

26 KOMENTARZE

  1. Witaj, jejciu jakbym przeczytała o zakupach za komuny kiedy to rzucono pomarańcze lub szynkę. Myślałam że ludzie już tak się nie zachowują, naprawdę Ci współczuję przeżywać tak zakupy. Sprawdzałaś może czy w Lidlu można zrobić zakupy przez internet, ja nieraz jak nie mam czasu jechać po zakupy robię tak zakupy w Tesco. Przywiozą do domu, jeszcze nie raz dostaję jekieś punkty promocyjne. Życzę powodzenia w zakupach. Pozdrawiam

    • Właśnie w Lidlu akurat nie ma możliwości robienia zakupów przez internet – a szkoda. Mają dobre produkty jeśli chodzi właśnie o odzież. Tesco też baaardzo daleko 😉 To fakt – sceny jak za komuny. Zauważyłam, że tu wschodnia Polska to normalne im dalej na zachód tym lepsze płace i nie ma takiego oblężenia w dni promocyjne. Specjalnie w tamtym roku parę Lidlów odwiedziłam w różnych częściach kraju 😀 Może to tez wynika z tego, że nasz Lidl jest jedynym w promieniu pięćdziesięciu kilometrów? W innych miejscach w kraju jest ich „gęściej”. Niemniej czasem fajnie jest pójść i się poprzyglądać… 😉

      • To wszystko dlatego że ten sklep jest towarowany tylko raz dziennie i nie mają za dużo reklamowanego towaru ,jak przyjdzie się na zakupy już około południa albo póżniej to nawet ulubionego chleba nie można kupić puste półki,niewiem czym się tak ludzie ekscytują bo często towar bardzo odbiega od reklamy

  2. Też słyszałam dobre rzeczy o ubraniach z Lidla. I sporo o strategiach, o których piszesz, bo moje koleżanki opracowywały je czasem przy mnie. Do czasu, aż siostra jednej z nich nie została kierowniczką Lidla. Wtedy załatwiały to po znajomości.

  3. rozbawiłaś mnie z tymi strategiami 🙂 coś w tym jest w tych małych miasteczkach, że na hasło promocja wszystkim się instynkty pierwotne włączają. Choć często te promocje do korzystnych nie należą…..

    • Potwierdzam – nie jest to przypadłość małych miast. Mieszkam w stolicy. w bielańskim Lidlu jest identycznie. Jak byłam na macierzyńskim, to o 8 nie można już było znaleźć towarów w promocji… Za to w sklepie były tłumy emerytów kupujących (zapewne wnukom lub wszystkim sąsiadom :-)) ubranka i obuwie dziecięce. Rzadko udawało mi się kupić, to co zaplanowałam 🙁

  4. Ava, jestem pod ogromnym wrażeniem opisanych technik:), piękna prezentacja postaw prokonsumenckich w znanej sieciówce:), może sezonowo dojdą nowe pomysły, hm? na przykład zimą można tam kupować „na przebierańca” lub „na cebulkę” – wszystko, co w lidlowskim koszu nakładasz na siebie i skanujesz się przy kasie…

    pozdrawiam
    Radek

  5. A ja sobie świetnie radzę! Polecam wszystkim, którzy nie chcą być pracoholikami. Pracuję w domu 4-5 godz dziennie, mam czas dla rodziny i swoje zainteresowania. Zarabiam świetne pieniążki a nie przepracowuję się. I o to chodzi prawda?
    Polecam
    pracazdomu.com/gberes

  6. Ha ha ha jabym czytała o lidlu czy tez innym markecie w moim mieście. Ale z drugiej strony też wygląda to zabawnie, pamiętam jak kiedys pracowałam na dziale sportowym w jednym z marketów i zaczynał sie dzień promocji to najczesciej te stare schorowane osóbki leciały biegiem raz była świadkiem bójki o towar. Zastanawia mnie tylko jedno az tak jesteśmy biednym i pazernym społeczeństwej czy co?? Mi sie nie przelewa ale okazje mozna znaleść i bez specjalnych promocji. tylko trzeba myśleć.

  7. Uśmiałam się! Aż mi się humor poprawił jak sobie wyobraziłam uskutecznianie zdolności akrobatycznych! Fajny tekst 🙂

  8. ja pracuje w owym sklepie i to co dzieje sie w dni promocji ktore sa naprawde dobre przechodzi ludzkie pojecie leca wszyscy jak nie normalni biora ile wlezie a poznij przynosza i oddaja bo jednak im nie pasuje a czlowieka krew zalewa bo przyjdzi ktos 3 godziny po otwarciu zapyta o dana rzecz powiesz ze pani juz 7.05 nie bylo to jeszcze ci zrobi awanture ze czemu niee ma ze malo zamawiamy i jeszcze pewno chcial by zrobic awanture ze czemu ni odlozyles dla niego tak wiec a propo ile jest towaru sklep go nie zamawia dostaje odgorny przydzial i nie odpowiada za ilosc sztuk w sklepie po drugie w miare mozliwosci jezeli bylo duze zainteresowanie to stara sie powtarzac dana promocje za jakis czas i mimo to znowu jest tak zwane kongo ktore toczy sie w drodze do promocyjnych artykulow

  9. Brawo zakupów szał tylko czemu w szwabskiej sieci?! Jak ma funkcjonować polska gospodarka, jak mają zarabiać polscy przedsiębiorcy skoro kasę wydajecie u niemca w Lidlu u Angola w Tesco czy w Biedronce u Portugalczyka? a później narzekanie, że w kraju mało wszystkiego ale podatki siup za granice! Polskie towary są lepsze i wcale nie dużo droższe tylko troszkę uwagi przy zakupach!

  10. Witaj:) walka o towar w Lidlu nie tylko w Polsce, mieszkam we Wloszech i tutaj w poniedzialki przed otwarciem Lidla tez sa kolejki;)) a w pod wieczor towar wyglada jak po wojnie ;p

    Pozdrawiam;)

  11. Czasem sama tak lecę do lidla na godzinę otwarcia. nie jest tak tragicznie jak na filmiku w sieci, ale jest źle. Jak się nie uda chwycić czegoś w miarę szybko to potem nie ma szans się dopchać do koszy. Ludzie są wrogo nastawieni, ale czasem się uda dorwać od razu rozmiarówkę. Raz stałam w kurtką przeciwwiatrową w rękach a mąż dzwonił do teściowej pytać o rozmiar 😀 Jakbym miała wymienić na inny to już by nie było na co, 15min i kosze puste. Dlatego chodże na otwarcie sklepu a nie później, bo bym nie znalazła. Choć jedną sukienkę znalazłam w koszu „nie sprzedało się w ostatnich tygodniach więc przeceniamy ponownie”

  12. Ostatnio koleżankę skusiła promocja kurtek dla dzieci w Lidlu (ma bliźnięta). Pojechała ze znajomą na otwarcie sklepu w Pruszkowie. To co opowiadała o scenach w sklepie pokrywa się z tym co opowiadasz. Ludzie kupowali po 20 sztuk. Podobnie było przy sprzedaży Crokssów.
    Nie jest to związane z brakiem innych sklepów sieciowych. Ludzie handlują tymi towarami w internecie i jeszcze się tym chwalą.

  13. Przypomnialy mi sie”nasze” wyprzedaże :)mieszkam w Irlandii, np w next zaczyna sie o 5 rano. Kilkunasto metrowe kolejki, ale warto. Ceny o 80% niższe, a ubrania naprawdę dobrej jakości. Kocham ten czas, w przeciwieństwie do mojego męża :).wielkie wyprzedaże sa dwa razy do roku i naprawdę kupuje sie za gosze, w Primarku ciuszki po 1, 2 euro. Oczywiście najpierw dzieciaszki:) chyba każda mama tak ma !!!!a co do lidla to też lubię robić tam zakupy. Kupowałam i ubrania i przybory do kuchni i zawsze bylam bardzo zadowolona. Ostatnio kupilam synkowi trampki i patelnie ceramiczna. Chwalę sobie produkty z Lidla. Pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.