Dżdżownice i inne takie…
Dzieci mają zupełnie inne poczucie piękna niż my. Zachwyca ich wszystko i wszędzie. Tuptam z Młodszym Szkodnikiem i nagle:
– Mamo patrz jaka piechna!
Spoglądam w kierunku „piechnej” rzeczy i… fuj dżdżownica!
– Piękna rzeczywiście kochanie.
– Plawda mamo.
– Prawda.
Nie minęła chwila.
– Mamo patrz! Coś piechnego! I jak duzo!
Przyglądam się a tu stadko pełzających ślimaków. „Piechne” Takie obślizgłe…
– Mamo patrz piechne mlówki!
No jasne, mrowisko pod balkonem…
Mokra, miękka ziemia i wszystko spod ziemi wychodzi na wierzch… Ciekawe co jeszcze do wieczora, śliskiego, wijącego się, składającego się z odwłoka i kilkunastu kończyn zmuszona będę szczerze podziwiać 😉
Ot życie 😉
Witaj. Widzę że Twoje małe Szkodniki u mnie nie chciałyby do domu wrócić bo poza tym że są cztery psy i siedem kotów to jest staw z parą kaczek, ropuszkami a na łące pełno różnych żyjątek. Na podwórko przychodzi Koziołek Karolek. Oj miałyby czym się zachwycać. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Oj miałyby 🙂 Ropuchy powiadasz… Ciekawe czy by chciały całować celem odczarowania jakiegoś królewicza 😉
Jestem ciekawa co byś zrobiła gdyby przyniosły Ci jaszczurkę, tak jak moje koty. Wesoło byś miała.
🙂 A bo ja wiem co mnie jeszcze czeka 😉 Wczoraj pod wiadrem stonogi wyczaiły… Fuj, ale piechne mamo!