To co dajesz wraca?
Cały czas staram się wierzyć, że to co dajemy wraca. I w sensie myśli i rzeczy. Uczę też tego Szkodniki. Uczę ich wrażliwości na innych, empatii i pomagania – przecież nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć…. To co dajesz wraca? Jednak czasem zdarzają się nietypowe sytuacje…
Byłam z nimi w sali zabaw i wracając stwierdziłam, że idziemy na pierogi do baru. Szkodniki zachwycone. Bar przypominający bary z poprzedniej epoki, słynie ze smacznych posiłków i cen przyjaznych odwiedzającym. Usiadłyśmy. Szkodniki wcinają ruskie, kiedy obok nas siada człowiek… Bezdomny? Raczej nie. Bardziej przypominał wyglądem człowieka nadmiernie spożywającego alkohol… Wyglądem i zapachem niestety. Siadł i zaczął się gapić w nasze talerze i prosić o drobne… No i Starszy Szkodnik od razu wypalił:
– Czy pan jest głodny?
I co miałam zrobić? Wygrzebałam 10 zł bo nie miałam już monet i wręczyłam, mówiąc niech kupi sobie pierogi. Osobnik podziękował i sprytnie się ulotnił drugim wyjściem.
– Mamo, dlaczego ten pan nie kupił sobie pierogów?
Odpowiedziałam, że może poszedł do sklepu zrobić inne zakupy np mleko, dżem i chleb (choć podejrzewam, że kupował napój procentowy).
– To powinien kupić i przynieść ci resztę!
Tu mnie zatkało, bo się okazało, że moje dziecko pamięta jak ponad rok temu, podszedł do mnie pewien osobnik pod Kauflandem i poprosił o pieniądze na kupienie kotletów sojowych, bo dzięki temu będzie mieć obiady na cały tydzień. Kotlety kosztowały 1,99. Miałam akurat 5 zł. Patrząc na moje dziecko i na przemian osobnika o czerwonej twarzy, stwierdziłam niech ma… i dałam. A jak się zdziwiłam wychodząc ze sklepu! Osobnik czekał pod sklepem by oddać mi resztę! Podziękował za kotlety i poszedł. A moje dziecko stwierdziło, że nawet niepachnący ludzie (no alkoholem jechało od niego) też są czasem fajni…
No i wracając do mich rozterek. Czy ja chwilami za miękka nie jestem czasem sobie myślę. Jak odróżnić rzeczywiście kogoś potrzebującego od tego, który naciąga myśląc tylko o alkoholu? I jak dzieci pokierować, by je czasem ktoś nie wykorzystał jak matkę czasami…
Eh życie.
Ale co by smutno nie zakończyć przypomnę sytuację sprzed kilku miesięcy:
Wychodzę z takiego jednego większego marketu. Zaczepia mnie pewien pan mówiący głosem Balcerka z „Alternatyw”.
– Kierowniczko uprzejmie proszę o 50 groszy! – Ów pan był dość zadbany więc mimo, że zwykle bez słowa zostawiam takich delikwentów tym razem odpowiedziałam:
– Czy ja wyglądam jak mennica państwowa?
Delikwenta zatkało, ale złapał oddech i odparł:
– Nie! Ale dobrze pani wygląda! Ma pani ładne oczy.
Roześmiałam się i pytam po co mu 50 groszy, choć i tak wszyscy wiedzą po co…
– No nie będę kłamał, że na cukierki.
Wygrzebałam z kieszeni akurat złotówkę a że świetny humor miałam bo pewna wiadomość mnie pod chmury wyniosła mówię:
– Mam złotówkę. Za szczerość dam te 50 groszy. Ma pan wydać 50 groszy? – Pytam uśmiechnięta od ucha do ucha, puszczając oczko do zebranej już grupki gapiów.
– Eeee…
– To masz złotówkę i wypij moje zdrowie!
Podskoczył z radości i szczerze mi życzył:
– Ja kierowniczki i zdrowie wypije, i za to co by kierowniczka w totka wygrała!!!
Do tej pory w totka nie wygrałam 😉 Do tej pory nieraz zastanawiam się co robić w obecności dzieci kiedy tacy osobnicy proszą o parę złotych i do tej pory mam mieszane uczucia… A może jednak warto nadal wierzyć, że to dajemy wraca?
Witaj, Sytuacja z Panem od kotletów przypomniała mi jak to kiedyś pewien mężczyzna zaczepił mnie i poprosił o 50 groszy na bułkę. jak zapytałam czy na pewno to powiedział że jeżeli nie chcę mu nie wierzę to mogę sama mu kupić. Obok była budka z jedzeniem, kupiłam mu zupę i drugie danie. Mężczyzna wycałował mnie po rękach i dziękował za ciepły posiłek. Kiedy spotkałam go za jakiś czas zaprosił na kawę bo udało mu się znaleźć pracę. Kawa w plastikowym kubeczku ale przyjęłam bo nie chciałam zrobić mu przykrości. Tego dnia co kupiłam obiad nieznajomemu wygrałam 30 zł w zdrapkę więc kochana w totka możesz jeszcze wygrać. Pozdrawiam
Jakiś czas temu przestałam wierzyć że wraca. Kiedy zakupione bułki wylądowały w koszu a ja zostałam obrzucona epitetami. Kiedy innym razem pan który zapukał w okno samochodowe napluł mi na maskę bo odmówiłam złotówki, której nie miałam naprawdę. Patrzenie w cudze talerze, tym bardziej matek z dziećmi- wiem, znam- stało się sposobem na życie. A tego wspierać nie będę,. nie negując jednak tych co to robią. Niech do Ciebie wróci po stokroć, ja zaczynam pomagać inaczej. Pozdrawiam.
I to jest przykre, że ciężko odróżnić naciągacza od kogoś naprawdę potrzebującego…. Nam złotówka, czy dwie „ubędzie” bez większej szkody dla portfela a komuś rzeczywiście bułka może zaspokoić głód. Z drugiej strony – Mishka w takich sytuacjach sama bym przestała wierzyć…. Eh życie…
Pamiętaj, że ten kto ciebie oszuka zostanie sam oszukany. Takie jest prawo natury!
Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy przypadek jest inny przecież i jak świat światem takie sytuacje były i będą. Nie dam recepty z dziećmi. Trzeba im tłumaczyć, że są ludzie, którzy z życiem sobie nie radzą i chyba tyle.
Ja takiemu jednemu zakupy zrobiła kiedy sama ledwie zipałam z kasą.Wychodzę i…nie ma go Ochroniarz poinformował mnie,ze koleś dostał od kogoś 5 zł i poszedł po wino sobie a taki był głodny….
pamiętam taką sytuację z dzieciństwa: pojechaliśmy z rodzicami do miasta, idziemy, zaczepił nas jakiś bezdomny/żebrzący z prośbą o kasę na jedzenie. Na co mama mówi, żeby poszedł z nią do sklepu, to mu coś kupi, na co on się wydarł i ją zwyzywał….od tej pory nikomu nie daję pieniędzy….chyba, że szczerze piszą, że na piwo albo wrzucam tym, którzy np graniem zarabiają na siebie….
Nie wiem czy wraca czy nie ale miałam ostatnio taką sytuację: W drodze do pracy specjalnie zahaczyłam o nasz osiedlowy sklepik w celu zakupu czegoś „na ząb ” ;)Gdy dochodziłam, przy schodach stał starszy człowiek, ubrany był dziwnie jak na miejsce ( centrum sporego miasta) bo w drelichowe spodnie, flanelową koszulę i gumofilce. Pomyślałam: o matko…znowu na flachę. Ale zbliżając się do niego usłyszałam prośbę o coś do jedzenia, cokolwiek. Kurcze ciarki mnie przeszły, nie wiem czemu ale coś pękło jakby we mnie. Poprosiłam owego pana,żeby usiadł na murku i poczekał. Staruszek chyba musiał poprosić kilka innych osób. W każdym razie sytuacja była śmieszna bo sporo klientów kręciło się jakby bez celu zerkając jeden na drugiego czy ten coś kupuje co nie pasuje do reszty zakupów. Spieszyłam się i nie miałam czasu na takie podchody. Jestem osobą otwartą na ludzi i jak trzeba to wstyd chowam w kieszeń więc kiedy podeszłam do lady walnęłam do pani ekspedientki : pani Kingo kawał porządnej kiełbasy proszę a 10 bułek już spakowałam 🙂 Miny reszty osób w sklepie bezcenne 😉 Nie muszę mówić jaki szum się zrobił i jakiej odwagi ludzie nabrali 😉 Wychodząc uśmiechnięta dałam zakupy starszemu panu, miał łzy w oczach… Jeszcze przez chwilę stałam po drugiej stronie ulicy czekając na transport do pracy, staruszek został obdarowany chyba przez wszystkich przebywających w tym czasie w sklepie 😉 Nie miał torby ani reklamówki ale z pietyzmem spakował wszystko do zwykłego worka po warzywach. Taką radość miałam potem przez cały dzień w sercu, że mogłabym się nią podzielić z kilkoma osobami 😉 Pozdrawiam serdecznie 😉
🙂 super!
tak… trzeba wierzyć że dobro powraca, bo przez to stajemy się wrażliwsi 🙂 i choć kiedyś ” zawiana” kobieta chciała złotówkę na bilet a dostając ode mnie taki, zrugała mnie przeokrutnie, nadal pomagam. Chociaż pieniądze daję w sporadycznych wypadkach 🙂
Ja nigdy kasy nie daje. Wolę kupić coś, chleb, bułkę, cokolwiek. Jeśli ta osoba protestuje znaczy to dla mnie, że potrzebuje na alkohol. Mówię wtedy, bardzo mi przykro, ale na to pani czy panu nie dam i odchodzę. Nie mam zamiaru przyczyniać się do pogłębienia nałogu. Taki mam zwyczaj.
I to jest dobry zwyczaj 🙂
Mnie kiedys taki niechlujny, smierdzacy i nieogolony , moze 30? 30+? wygladajacy na moczymorde zaczepil pod sklepem zebrzac o drobne na jedzenie – na to ja z sarkazmem „woli pan 2 zlote, czy jedzenie za 20 zl?” On na to odparl, „dobrodziejko jezeli tyle dobrej woli w pani … to ja bylbym bardzo wdzieczny za … jedzenie za 22 zl” Bezczelny zebrak, pomyslalam; ale nic, slowo sie rzeklo, a ja bez dwoch dych nie zbiednieje. W sklepie ten czlowiek wybieral, co najtansze i przecenione ( data waznosci na produktach spozywczych wygasla)… i caly czas liczyl, co moze jeszcze kupic; tak mi przykro bylo, jak bral do reki niektore drobne produkty (nawet dosyc tanie, takie codziennego uzytku „made in China”) i po chwili wahania odkladal na polke . Przykro mi sie zrobilo ( ja wyrzucam do kosza jedzenie przeterminowane)… tak ze towar, ktory on odlozyl, wkladalam do swojego koszyka a po uiszczeniu zaplaty za moje i jego zakupy… oddalam mu te groszowa chinszczyzne, po czym zaproponowalam, ze podrzuce go do domu, jako ze po drodze mi bylo. Zaprosil mnie na herbate, a ja nie smialam odmowic…, mili ludzie w domu (mieszkanie w bloku) skromnie, ale czysto i schludnie; zona bez pracy, on stracil prace (choroba), dwoje dzieci… zona bardzo mnie przepraszala za wyglad meza, ALE GDYBY SIE UMYL, OGOLIL I WLOZYL CZYSTE UBRANIE… to nie wyzebralby suchej bulki. Porozmawialam z moim mezem, obiecal pomoc (sam nie ma wielkich mozliwosci), ale wierze, ze cos zadziala, aby chociaz jedno z nich dostalo prace.
Staram się wspierać instytucje, niektóre regularnie, natomiast ludzi na ulicy raczej nie. Ze dwa, trzy razy zdarzyły się sytuacje, że się złamałam, ale raczej jestem konsekwentna w tym zakresie.
Jakże często te instytucje zabierają pieniążki dla siebie ;). Wolę jednak kupić komuś jedzenie ;).
jak mozna dac komus pieniądze?kazdy z nich ma szanse na zarobienie ich ale wolą od innych rzebrac a wy jeszcze ich tego uczycie!
Za to Ty miałaś szansę nauczyć się popranej polszczyzny, państwo dało Ci bezpłatną edukację i nie korzystałaś… Tak bywa.
Może da mi Pan Pani tę szansę na zarobienie, bo nie mogę znaleźć pracy.
~ET tu nie chodzi o dawanie pieniędzy bo komuś się nie chce pracować!!! Tu chodzi o zwykłą ludzka dobroć, życzliwość!!! Litujemy się nad bezpańskimi zwierzętami, dokarmiamy ptaki i inne stworzonka a co z tymi najsłabszymi?… Co z nieporadnymi czasem życiowo ludźmi? Nie każdy jest zdolny do pracy, do samowystarczalności jakkolwiek rozumianej. I wiele wpisów tutaj pokazało, że mamy mięciutkie i dobre serduszka :3 Nie uczymy żebractwa, jesteśmy tylko LUDŹMI DLA LUDZI 😉
Ja praktycznie zawsze mówie nie mam. Już jak słysze od menela walącego wódą na kilometr że on jest tak strasznie chory na ‚cośtam’ i na lekarstwa potrzebuje, to absolutnie nie ma mowy, ale czasem jak ktoś podejdzie z humorem to dam złotówke czy dwa.
Jeszcze ” za tamtej Polski” czyli PRL pracowałam w księgarni. Ponieważ praca była od 10 do 19, chodziłam w przerwie na pyszne domowe obiady do prywatnego barku w pobliżu. Któregoś dnia przy wejściu starszy, bardzo schludnie acz biednie ubrany starszy pan cichutkim głosem poprosił o parę groszy na zupę. Powiedziałam, że pieniędzy nie dam, ale kupię mu tę zupę. I tak się stało. Podziękował a ja jedząc swoje danie patrzyłam dyskretnie jak je i płakać mi się chciało. Przypominał mi wyglądem mojego Tatę choć mój Tato miał jak na tamte czasy dużą emeryturę i stać go było na dobre jedzenie.Do dziś pamiętam co kupiłam temu panu: żurek z kiełbasą i jajkiem oraz podwójnymi ziemniakami.
Głównie chodzi o to, że pomogłaś ze swojej strony. To znaczy zrobiłaś co w Twojej mocy aby pomóc, a to czy ktoś z tej pomocy skorzysta i jak skorzysta to jego sprawa. W każdym bądź razie Ty możesz mieć spokojne sumienie.
dawajcie zawsze – co to jest zlotowka lub mniej czy wiecej – zrozumcie i pijaka i glodnego – nikt nie wie p ktorej stronie moze sie kiedys znaleac !!!!!!
Tak się złożyło, ze kilka razy w krótkim czasie jezdziłem na linii Warszawa – Bielsko Biała. I zawsze rundkę po przedziałach robił pewien całkiem dobrze ubrany, uprzejmy i sympatyczny facet mówiący, że zabrakło mu kilka złotych do biletu i czy mógłbym go poratować:). Ciekawe ile zbierał z takiego kursu? A ile miał dniówki? 🙂
Natomiast numery ze zwyzywaniem i opluciem za kupienie jedzenia zamiast dania kasy, to zwyczajna sprawa. Zwłaszcza celują w tym cygańskie dzieci…
Jak moge to daje kase, nie interesuje mnie na co ta osoba wyda pieniadze!!!!! „glod” nie musi byc tylko w zoladku!!!!! Nie mnie to oceniac!!!! Spasc na dno jest latwiej niz myslicie i nie mowcie ze WY to nigdy!!!! Nie zbadane sa wyroki opatrznosci, przeznaczenia lub kogo kto chce!!!! Moze nawet Boga!!! Jak sie ma kase i posade to przyjacol pelno, a jak zle to trudno znalesc kogos kto bezineresownie pomoze!!!!
Wróciłam do cywilizacji czyli internetu a tu tyyyyyyyyyyyle komentarzy 🙂 Tylko proszę nie kłócić się – każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie, grzecznie…
witam! nie odpytuje , nie prowadzę śledztwa na co wyda zeta czy dwa-daje albo nie. I nie pytam , spotkawszy gościa za tydzień na tym samym parkingu, czy już domek za tego zeta ode mnie sobie kupił. Są różna szczęścia-dla alkoholika , dla którego już nie ma ratunku, niech tym szczęściem będzie złotówka-przynajmniej nikogo nie okradnie a jego już prawdopodobnie nic nie wyciągnie z dołu , w którym jest. I pewnie wcale mu na tym nie zależy. Dla drugiego szczęściem jedynym i nie do opisania będzie pieczywo i parę groszy zaniesione do domu…..nie oceniajmy. Los lubi kopnąć znienacka. Pozdrowka!
[…] I wtedy Starsza wyskoczyła: – Powiedz jej tak, jak mama do nas mówi! Czy ja wyglądam jak mennica państwowa? […]