Zszywane uczucia
Los dał mi igłę i nić, kazał mi swoje przeznaczenie szyć,
a ja nie wiem jak, bo materiału mi brak.
Nikt nigdy nie jest przygotowany na chorobę bliskiej osoby. Pani A. również nie była. Wylew. Kobieta, którą kochała ponad życie stała się warzywem. Leżała, przełykała, „robiła pod siebie”.
Na początku załamanie i dezorganizacja życia. Ktoś musiał czuwać całą dobę nad mamą. Ktoś, czyli ona. Z dnia na dzień, z ostrej matematyczki zmieniła się w pielęgniarkę. Pierwsze miesiące jakoś wytrzymała, dopóki jej mąż nie zamknął za sobą drzwi. Bo to nie życie jest.
Ze złości, bólu i rozpaczy zaczęła wyrzucać wszystkie ubrania z szafy. Miała już chwycić za obrazy ze ścian, ale zmęczona usiadła na podłodze. Ręce jej się rozsunęły na boki, tak jak jej serce. Chciała płakać, ale po co? Jej wzrok padł na czarną stara maszynę do szycia. Chwyciła nożyczki i pocięła wszystkie flanelowe koszule męża. Na podłodze ułożyła z nich wzór. I pozszywała.
Opiekowała się matką i szyła. A myśli plątały jej się razem z nitkami, jak w tańcu oczyszczenia. Powstawały kołdry, narzuty, koce. Dzień podzieliła tylko na rutynowe czynności przy matce i cerowanie uczuć.
Matka zgasła, mąż nie wrócił.
Wierna została maszyna.
I tak po nitce do kłębka los nas złączył
WOŚP. Aukcje allegro i moje zamiłowanie do ręcznie robionych rzeczy spowodowało, że wylicytowałam kołdrę. Piękną, patchworkową. Niemała to była kwota, ale ta kołdra mnie wołała. Po aukcji pani A. zadzwoniła. Okazało się, że mieszkamy bardzo blisko, a ona…
Mówiła i płakała. Kołdrę szyła od początku zajęcia się patchworkiem. Zszywała kawałek i odstawiała na półkę. Dziesięć lat. Dopiero teraz postanowiła, że ją skończy na aukcję WOŚP. Zaskoczyło ją wielu licytujących. I ostateczna suma. Kiedy dostała moje dane, zaczęła płakać.
– Chciałam, by kołdra trafiła do kogoś, kto doceni moją pracę. Trafiła do osoby z mojego ukochanego miasta! To jak przeznaczenie!
Przeznaczeniem była wspólna herbata i historia pani A.
Kołdrę uwielbiam. W zimne wieczory, układam sobie ją na kolanach, popijam gorące kakao i czytam książkę. Gładzę każdy szef. Gładzę każdy kawałek materiału. Wyobrażam sobie, że to moje serce. Pozszywane. Z wielu kawałków, ale wciąż w całości. Jak u pani A.
Avciu wróciłaś! Nieco smutnawo, ale wolę cię taką niż wcale!
Jak zawsze mądry, cudny tekst.
Pozdrawiam 🙂
Piękny wpis i smutna historia. Podziwiam Panią A za wytrwałość i nie poddanie się, za znalezieni odskoczni, która mimo preżyć zaowocowała czymś pięknym 😉
Bardzo fajnie się czyta. Pozdrawiam
Kołdra musi być piękna. Wyobrażam sobie jej kolory i może różne tkaniny.
Podziwiam panią A. Nie załamała się. Znalazła sobie ciekawe zajęcie.
Dobrze mieć pasję.
Cieszę się, że odkryłam ten blog.