Samo życie…
Tak, wiem. Mało piszę na Szkodnikowie. Nie wiem, czy to się zmieni, bo ogrom obowiązków skutecznie odciąga mnie od przyjemności, jaką jest blogowanie. Niemniej dziś parę słów o ostatnich akcjach Szkodników.
Młode rosną. Stają się bardzo odrębnymi jednostkami o totalnie innych charakterach, co powoduje walki wręcz oraz słowne. Starsza jest porządna, a więc potrafi utrzymać porządek w swoich rzeczach. Młodsza ma w nosie wszystko. Żadna siła nie jest jej zmusić do tego, czego nie chce zrobić.
Z reguły nie chce sprzątać.
I tu rodzą się konflikty. Między Szkodnikami.
Ja nie mam siły… Powtarzam sobie, że dom to nie muzeum i tej wersji staram się trzymać.
– Mamo! Wprowadzam się do twojego pokoju, bo różnica charakterów nie pozwala mi pokojowo żyć z moją siostrą! – wykrzyczała w pewnym momencie Młodsza.
Pomyślałam optymistycznie, że w końcu posprzątam w garażu, wstawię kozę i tam będę mieć biuro. Pozytywne aspekty? Sąsiad nie będzie mnie zalewał, a Szkodniki nie będą się kłócić o to, kto ma posprzątać… Zamiast od razu sprzątać w garażu, pozwoliłam wprowadzić się Młodszej do ostatniego pokoju, który pełni funkcję sypialni i biura. Opróżniłam trzy półki z dokumentów i Młodsza wprowadziła się w towarzystwie kilku pudeł zabawek…
Nie no… Kilka pierwszych dni było super. Szkodniki w większości bawiły się w „swoich” pokojach, po zabawie każda sprzątała swoje zabawki i nagle odkryłam istnienie podłogi w pokoju dziecięcym! Cud, miód i orzeszki!
Jednak sielanka nie trwała długo.
Młodsza wróciła do starych przyzwyczajeń.
A teraz? Wchodzę do „swojego” pokoju-biura, a tam oprócz zabawek na trzech półkach, przeznaczonych do tego celu, zabawki na MOIM biurku! Zabawki w mojej szafie, lalki na drukarce, koniki na parapecie!
I żadna siła, prośba, przekupstwo czy elokwentna przemowa skierowana do uczuć i rozsądku Młodszej nie jest w stanie przekonać jej do porządków. No dobrze, lalki z biurka łaskawie pozbiera, ale pozbieranie jej z podłogi nie wchodzi w grę.
– To jest mamo, dom lalek! Tu jest salon, tu taras, tu pokoje, tu garaż. Nie mogę ich przenieść w inne miejsce! To niewykonalne! Nie możesz zabijać mojej kreatywności!
I nie zabijam. Dogadałam się z Młodszą, że owszem, na noc lalki pójdą spać do pudła, a w ciągu dnia… Machnęłam ręką. Wieczorem układa lalki do spania, ale na półkach z książkami.
– Mamo, to są łóżka piętrowe! Tu lalom wygodniej! Zobacz!
I widzę różowe potworki między Segalem, Chmielewską, Christie, Sakowicz czy słownikami, atlasami i książkami kucharskimi z całego świata.
Cudny widok.
Dom to nie muzeum, prawda ?
Przy okazji lale , leżąc między książkami trochę kultury i sztuki nabędą…
A o tym, nie pomyślałam 😉
Słodziutkie są te Twoje wilczęta. Moja miała dziwny zwyczaj ciągania za sobą wszystkich niemal zabawek tam gdzie się akurat przemieszczała…może na wypadek wojny czy innego kataklizmu…myślałam, że zwariuję dopóki nie przypomniałam sobie, że przecież wszystko przemija a ja mogę kiedyś zatęsknić do tych okoliczności…i może jeszcze nie jest to jakaś płomienna tęsknota to już pomału podążam w tę stronę 🙂
wiesz co Ci Edytka powiem ? Że przy Twoich dzieciach to faktycznie nie masz dla siebie miejsca.. Młodsza daje Cichociaż pracować jak lalki na biurku? wyobrażam sobie ten garaż jako dom lalek ,no ale… a co do spania w książkach lalek oczywiście, chyba trochę kulturki zdobędą..Przynajmniej masz w domu muzeum zamiast domu 🙂
powiem Ci że masz fajnie..w domu muzeum..a gdzie pracujesz ? lalki na biurku ..hmmm ciekawe, podglądają chociaż jak piszesz coś ? 🙂 LALKI śpią na półkach z książkami ..chłoną wiedzę? a ko9niki na parapecie.. oczekują wiosny? Masz fajnie..,s że sajgon w domu? wyrosną z tego 🙂 ja miałam zwyczaj układać samochody wszędzie, dla odmiany zamiast lalkami bawiłam się autami,a brat na odwrót.. dobrze że nam przeszło :d
Nie muzeum , a przestrzenią, która ma być miejscem resetu.Dlatego dobrze, że podchodzisz „problemu”z dystansem:))))