Dziecięca szczerość
Dobry los sprawił, że na weekend wylądowałam w luksusowym hotelu i jednym z najlepszych SPA na Podkarpaciu. Oczywiście ze Szkodnikami. To były trzy dni taplania się w basenie i totalnego relaksu. No, prawie relaksu, bo Szkodniki dokazywały, a zwłaszcza gadały. Komentowały wszystko bez obwijania w bawełnę.
– Mamo! Ten rosół jest zupełnie bez smaku! Muszę obrazić kucharza i doprawić.
Podchodzi kelnerka i pyta, czy smakowało.
– Nie. Mama gotuje lepszy. Brak lubczyku, soli i pieprzu – wypaliła Starsza.
– I kluski z torebki! Rozgotowane – uprzejmie dodała Młodsza.
Najpierw przez moment chciałam zapaść się pod ziemię, ale stwierdziłam, że to była prawidłowa reakcja dzieci. Szczerze odpowiedziały na pytanie. W sumie cena rosołu (ze specjalnej karty dla dzieci) nie była niska i sama spodziewałam się smaczniejszego.
Po drugim daniu kelnerka nie zapytała Szkodników, jak smakowało…
Szkodniki komentowały wszystko jak leci.
– Popatrz, mamo! Te talerze wyglądają jak Saturn i jego pierścienie.
– I strasznie się chwieją. Jak coś rozleję, to wina talerza!
Rzeczywiście, talerze miały malutką pojemność i ogromnie szeroki brzeg. Tak duży, że nawet Twardowski miałby gdzie wylądować.
Nie obyło się zamówienia pierogów. No bo jak inaczej. Pierogi były bardzo smaczne, w farszu było dużo białego sera i cebulki. Jednak Szkodniki na pierogach nie zostawiły suchej nitki.
– Ciocia Ania robi lepsze! Zdecydowanie!
Śniadania były super. Duży wybór produktów. Na śniadanie był między innymi był żurek. Szkodnik Starszy jest wielbicielem żurku, jednak ten mu zupełnie nie posmakował.
– Musi pani pojechać na Wetlinę, do schroniska „Pod Wysoką” i pani Ola powie pani, jak ugotować dobry żurek!
Na szczęście Szkodniki były zachwycone basenem. Mogły godzinami pływać. A ja sama udałam się do SPA. Wiem, że niewiele da się już ze mną zrobić, ale… Kto nie lubi oddać się czasem w czyjeś sprawne ręce? Pozwoliłam sobie między innymi na regulację i hennę brwi. Zadowolona i zrelaksowana wróciłam do pokoju.
– O, mamo! Jak ty ładnie pachniesz! – powiedziała, pociągając nosem, Młodsza.
– I wyglądasz tak inaczej. Tak… No tak… Jakbyś się wybierała na bal z okazji Halloween! – palnęła szczerze Starsza.
Cóż… Zdania na temat mojego wyglądu nadal są podzielone.
Niemniej jednak trzy dni pływałam, pływałam i pływałam. Korzystałam z sauny solankowej, fińskiej i dwóch, których nazw nie pamiętam, jacuzzi, biczy wodnych itd. Poczułam się jakby o 20 kg lżejsza. Cały ciężar, który nosiłam na barkach przez ostatnie pół roku, świadomie utopiłam w cieplutkim basenie.
Gdy wyjeżdżaliśmy, recepcjonistka zapytała, jak się nam podobał pobyt i Szkodniki jednocześnie krzyknęły:
– Było super!
A Starsza dodała:
– Przyjedziemy tu znowu, tylko weźmiemy ze sobą kanapki. Musicie się nauczyć gotować.
Nie jestem pewna, czy tam wrócimy, choć SPA było rewelacyjne…
😉
Gdyby dorośli byli równie szczerzy, to może kucharze zaczęliby lepiej gotować, a swoją drogą, bałabym się Twoje Szkodniki zaprosić na obiad 😉
A widzisz! A ja codziennie w strachu 😉
Powinniśmy brać przykład z dzieci. Szczerość najważniejsza!
Cóż powiedzieć (tj. napisać)… dzieci, przynajmniej do pewnego wieku, są rozbrajająco szczere. Mój syn kiedyś też wytknął kelnerce (hotelowa restauracja) że zupa pomidorowa, którą mu podała „smakuje jak z torebki, albo gorzej, ale nie wiem czy gorzej bo mama nigdy nie robi sztucznych obiadów”. Miał rację, kelnerka po drugim daniu już o nic się nie pytała.
O to nie tylko u mnie małe Gesslerowe 😉
Fajna przygoda. A dziewczynki są wspaniałe.
Szczerość dzieci jest cudowna:) Biorą świat z wszystkimi jego niedoskonałościami:)
Szczerość dzieci nie zna granic 😀