Magiczne lekarstwo
Weekendowy poranek. Młodszy Szkodnik leży i nie ma ochoty wstać z łóżka.
– Mamo, źle się czuję i śniadanie poproszę do łóżka.
Niemożliwe! Moje hiperaktywne dziecko ma zamiar spędzić dzień w łóżku? Dotykam czółka i rzeczywiście lekko ciepłe. Czyżby jakiś wirus. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Sprytana matka kupiła sobie za grosze, jajka na wodę. Nie, oczywiście, że nie dla dzieci! Dla siebie samej, celem powkurzania w swoim czasie kolegów w redakcji 🙂 Przecież to taka fajna zabawa!
– A ja mam coś fajnego, w torebce…
– Co?
– Niespodziankę! – I kurcgalopkiem pobiegłam do ostatniego pokoju, następnie z jajami do łazienki i zaatakowałam Szkodniki. Szkodniki zachwycone porzuciły pielesze i wszczęły regularną wojnę. Po niedyspozycji nie pozostał nawet ślad.
Tak o to niecała złotówka uleczyła mi dziecko w ciągu kilku sekund! Sprytna ze mnie matka 😉
Niestety na drugi dzień okazało się, że Młodsza ma gorączkę i wysypkę. Lekarz orzekł, że szkarlatyna. Uziemiona jestem w domu, ze Szkodnikami do końca miesiąca. Dobrze, że przynajmniej część pracy mogę zdalnie wykonać i przynajmniej przymusowe niewychodzenie z domu wykorzystam na pisanie pracy licencjackiej. Niestety na szkarlatynę nie mam magicznego lekarstwa. A szkoda.
Ot życie…
Tu nawet Mary Poppins nie pomoże… cierpliwości życzę 😉