Jedzenie, wszędzie jedzenie…
Ostatnio dużo pracuje. Zadomowiłam się w redakcji lokalnej gazety. Dostałam swoje biurko i komputer. Jak wiadomo komputer ma klawiaturę. Mam zwyczaj, że nim zacznę pracować, przecieram z kurzu blat biurka, ekran komputera i klawiaturę. Generalnie nie jest to specjalnie potrzebne bo pani, która dba o czystość w biurze robi to doskonale. Ale… Ale z nawykami nie będę teraz polemizować 😉
Klawiatura. Odwróciłam ją do góry nogami i wypadło z niej dwie kanapki, kilka chrupek, płatków itp…
Ciepło mi się na sercu zrobiło, bo pomyślałam sobie, że nie tylko ja przy pracy podjadam 😉 Chwilę później przestraszyłam się, czy klawiatura jednak zadziała, ale wróciła do pracy normalnie.
A poza tym w redakcji jest fajnie 😉 Natomiast Szkodniki… Nieco je zaniedbuję i często ze zmęczenia zapominam o tym co im obiecałam:
Scena w sklepie.
– Mamo kupisz Młodszej zabawkę??? Była niegrzeczna…
– No widzisz dziecko, nie jestem asertywna…
– A mi kupisz?
– Nie.
– I na dodatek jesteś niesprawiedliwa!
Mam wrażenie, że jako matka odnoszę chwilowe porażki…
Scena przy lodówce:
– Szkodniki jedne, zjadłyście już mastyło? (łemkowskie smarowidło do chleba). Miałam zdjęcia porobić!
– No tego mamo już za wiele! Nie dość, że gotujesz od przypadku do przypadku, to tylko po to by zdjęcia robić! Jesteś niemożliwa!
Inna scena.
Starsza nurkuje w lodówce i wyciąga adzymka (inna łemkowska potrawa)
– Matko czy mogę to zjeść?
– Oczywiście dziecko!
– Jesteś pewna, że zrobiłaś zdjęcia?
I teraz tak ciągle. Gotuję potrawy do pracy licencjackiej i muszę robić zdjęcia, a Szkodnikom się to, jak widzicie nie bardzo podoba.
– Mamo, czy to co jest w siatce ma służyć nam jako pożywienie, czy są to rekwizyty fotograficzne?
Przechlapane z tymi Szkodnikami 😉 Wygadane po mamusi…
Ot życie 😉
GDY CZYTAM TE WASZE DIALOGI, TO MYSLĘ, ŻE BARDZO PRZYPADŁYBY DO GUSTU DZIECIAKOM, KTÓRE LUBIĄ CZYTAĆ TAKIE SWOJSKIE HISTORYJKI, MOŻE KIEDYŚ…