Dzieci są szczere… Do bólu!
Ferie. Dzieci śpią, ile chcą. Dziś akurat mam dzień urlopu i jak to na urlopie bywa, wstałam wcześnie. Popatrzyłam na śpiącego Młodszego Szkodnika (Starszy chwilowo w Przeworsku) i pomyślałam sobie, że zrobię to co uwielbiam najbardziej.
Kurcgalopkiem udałam się do łazienki. Puściłam wodę do wanny, przyniosłam sobie kawę i lekturę. Umieściłam się wygodnie w wannie pachnącej jaśminem i nałożyłam pewne środki spożywcze (jajo od chłopa, znaczy się samo żółtko i strikte nie od chłopa, a od kury szczęśliwej generalnie) na buzię, celem upiększania skóry. Oddałam się literkom i tak po mniej więcej czterdziestu stronach słyszę puk, puk.
– Mogę siku?
– Możesz.
Młodsza wpadła wysiusiała się, przyjrzała mi się wnikliwie.
– Po co masz mamo, to na buzi?
– Po to, by być piękniejsza.
I poszła. Po kilkunastu następnych stronach wyszłam z wanny. Zajęłam się przygotowaniem jajecznicy. Młodsza podeszła i kazała mi kucnąć. Zaczęła podejrzliwie przyglądać się mojej twarzy.
– Wiesz co mamo, nic a nic nie wypiękniałaś, nawet teraz to pachniesz jakoś dziwnie… Jak jajecznica…
Ot, życie 😉