Dziś Dzień Dziecka. Matka chciała dzieciom zrobić niespodziankę, ale wyszło jak zwykle. Poziom level hard, roztargnienia matki. Ale po kolei.
Miałam dziś na uczelni dwa zaliczenia, a Szkodniki odbierała z placówek edukacyjnych Niania, czyli przyjaciółka, która pomaga mi w chwilach awaryjnych. Zanim wyszłam na uczelnię, stwierdziłam, że zostawię im taką kartkę:
Zadowolona z siebie pomknęłam na uczelnię. Udało mi się zaliczyć, to co zaliczyć miałam i późnym wieczorem dotarłam do domu. Najpierw Młodsza wyskoczyła z kartkami zapisanymi pięknie cyrylicą (uczy się ukraińskiego z Nianią) Pochwaliłam, bo rzeczywiście pięknie jej to wychodzi, potem Starsza pofuczała, że prezentu nie dostały. Przyjęły do wiadomości, że nie doszedł. A potem…
– No dobra mamo. Zabiegana jesteś, uczysz się i pracujesz i my to rozumiemy, ale skoro pozwalasz nam z okazji Dnia Dziecka jeść ciastka, to może byś łaskawie je wcześniej upiekła, albo chociaż kupiła?!
Kurtyna!
Wpadka level hard!
😉
Dobre! Mam podobne sytuacje. Podejrzewam, że matki, które są NIETYLKOMATKAMI tak mają 🙂
Ale pomysł był dobry 😉 Czy zawsze pomysłodawca musi robić za wykonawcę?
niezłe ! 😀 ale chociaż pozwolenie było 🙂 już połowa sukcesu 😀