Pstrąg na słodko, czyli o tym jak niezamierzona pomyłka okazała się strzałem w dziesiątkę.
A wszystko zaczęło się od zaproszenia nad stawy.
W. zaprosił mnie nad stawy, bo lubię ryby. A takie świeże to już wyjątkowo! Przyjechałam pełna nadziei, że grill rozpalony… A tu ani grilla, ani ryb. Kiełbasa w lodówce. Cholera jasna! Rzetelnie oceniłam sytuację. W. Jednak wyciągnął kija i z uśmiechem na ustach stwierdził:
– Chcesz obiad, to sobie złów.
Stoję z tym kijem i stoję. Nauczyłam się poprawnie zarzucać, ale dupa… Nic nie złowiłam.
Nie, wcale nie się nie zdenerwowałam…
Ja się po prostu nie nadaje do stania w jednym miejscu, dłużej niż kwadrans! Wszyscy to wiedzą!
Pojechałam do domu, wcale nie strzelając focha…
Na drugi dzień wpadam do domu, a Szkodniki radośnie oznajmiają:
– Mamo, popatrz do lodówki!
Wsadziłam nos do środka a tam ryby. Świeżutkie. Nie, no W. się zrehabilitował, ale ja tym muszę się zająć! A mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało. Wiecie, że moje marzenia się spełniają. Dobry los sprawił, że przyjechał mój staaary kumpel Lucjan. Szkodniki się ucieszyły, bo wujek Lucek ma gadane i wciąż ich rozśmiesza. Mój przebiegły i analityczny umysł od razu podpowiedział mi rozwiązanie.
– Lucuś… Lucuś, ty tak dobrze gotujesz, nie zajął byś się pstrągami.
– Ja ci nie będę się rządził w kuchni.
– Nie mi tylko sobie, zjadłbyś takiego świeżutkiego pstrąga no nie? A ja popracować jeszcze muszę…
I chcąc nie chcą Lucek się zgodził. Ustaliliśmy, że użyje piekarnika, pokazałam gdzie czosnek, przyprawy i rezolutnie oddaliłam się do swojego pokoju. Przecież nie będę dorosłemu facetowi patrzeć na ręce. W pewnym momencie musiałam po coś wyjść z pokoju i przyglądnęłam się pstrągom. Nafaszerowane były czosnkiem, masłem, natarte porządną ilością soli. Soli? Zaraz zaraz…
– Czym te pstrągi natarłeś? Cukrem?
– Myślałem, że to sól, nawet miałem cię pochwalić, że porządną masz, gruboziarnistą…
I tak oto wyszły pstrągi na słodko, pikantnie… Część cukru Lucjan ściągnął, ale nie wszystko się dało. Niemniej pstrągi wyszły wyśmienite. I gdyby ktoś chciał, to proszę przepis:
Pstrąg na słodko a’la Lucjan M.
Składniki:
- pstrąg
- czosnek, cukier, masło, sól, odrobina serca
Na jednego pstrąga, którego przecinamy wzdłuż: dwa ząbki czosnku posiekane, plaster masła, pieprz i sól/cukier 🙂 Masłem i czosnkiem faszerujemy rybkę, solimy, pieprzymy i obtaczamy w cukrze. Pieczemy po ok 20 min w piekarniku nagrzanym do 170 stopni z każdej strony.
Smacznego.
Pycha!
Od dawna wiadomo, że przypadek jest matką wynalazku, a jeśli smakowało wyśmienicie, to nie mam uwag…
Pyszne było 🙂
Oj Avciu!
Umysł analityczny 😉
No przecie 😉
No, bo połączenie słodkiego i słonego to dobre jest 😉
O a ja właśnie kupiłam pstrąga i zastanawiałam się jak go przerządzić.
Brawo,Lucjan:-) Przepis brzmi prosto, a przeciez najgenialniejsze przepisyzwykle cechuje prostota i otwartość na przelamanie schematów.
Jakby co,zapraszam cię z Luckiem.do mnie.
Damy ci spokojnie.popracowac w ogrodzie, a ka nauczę się czegos nowego.
Uprzedzajac ewentualne,potencjalne akcje rozwodowe, to jeśli Lucek ma kobiete, wpadajcie na.Poziomkowe we czwórkę, oczywiscie ze Szkodnikami.Zaproszenie.jest na serio:-)
Ps tymczasem dipisuje pstragado listy zakupów na kolejny weekend!
Chyba jeszcze nigdy nie jadłam pstrąga na słodko. Węgorza – owszem, grillowanego ze słodkim japońskim sosem, ale pstrąga nie! W sumie bardzo fajny pomysł!