Szkodniki marudziły. Jojczyły ile wlezie. Prosiły setki razy na dzień. Pierwszy tydzień jakoś wytrzymałam, drugi  przeżyłam zgrzytając zębami, trzeci… Miałam ochotę popełnić morderstwo, ale ze względu na to, że mam zamiar być w tym roku na Folkowisku, morderstwa zaniechałam. Jako przestępca skazany  z Art. 148. § 2. nie miałabym szans wyjścia przed 2 maja, kiedy to również zamierzam być w Chutorze i świętować Dzień Wolności Chłopskiej, oddając się sielskiej atmosferze oraz wydając z siebie głos podczas Warsztatów Śpiewu Dawnego…  Czuję, że sprzedaż stoperów do uszu na Podkarpaciu niebawem wzrośnie…

Ale wracając do tematu marudzenia i jojczenia Szkodników, w pewnym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam:

– Jak wam tatuś kupi, to będziecie miały.

Szkodniki NATYCHMIAST wykonały jojczący telefon do Wikinga i Wiking w sobotę dostarczył klatkę oraz delikwenta w klatce.

Mamy królika. Generalnie to Szkodniki mają. Od razu zastrzegłam, że ni hu hu! Trutnia, nie dotykam, nie sprzątam w klatce, same chciały to same mają go pilnować, karmić, pielęgnować i wykonywać czynności sprzątające! Szkodniki skwitowały to jak zwykle:

– Oj mamo! Ty to zawsze się czepiasz! Jak obiecujemy, to słowa dotrzymujemy!

– Tak samo jak codziennie mnie zapewniacie, że prześpicie całą noc u siebie…

Królik został nazwany Chrumasią, ale w skrócie nazywam go Trusią. Generalnie nie jestem pewna płci. Pani w sklepie sama mówiła, że króliczek jest młody i sama nie wie, a do weterynarza jakoś ochoty z Trutniem iść…

Pierwsze kilka dni był szał. Całowanie, przytulanie… W niedzielę nie mogłam Szkodników jednych, na spacer wyciągnąć!

– Mamo, jak to! Chrumasia będzie się czuła samotnie! Nie możemy jej na tak długo zostawić! – I tu nastąpił płacz, zgrzytanie zębów oraz prawie rozdzieranie szat. Ile się natłumaczyłam, że Trusia potrzebuje spokoju i odpoczynku od ich rączek i ciumków!

A teraz. Starsza po szkole od razu pędzi do domu, by Chromasią się opiekować. Młodsza codziennie obiera marchewkę i kroi mały plastereczek by zjadła, resztę oczywiście sama chrupie. Same sprzątają  w klatce i pamiętają codziennie o wodzie… Cud miód!

A Chrumasia? Ruda, malutka i urocza. Kiedy biega po mieszkaniu, prawie nie zostawia bobków poza klatką. Przyjemnie tupie i staje na tylnych łapkach. Kiedy siedzę na wersalce z laptopem na kolanach, wskakuje na wersalkę i przytula mi się do uda i tak siedzi jak trusia.  Fajny ten królik. Nawet bym rzekła, że fajniejszy od Szkodników bo cichszy zdecydowanie! 😉

Tak to już jest. Zapierałam się rękami i nogami przed królikiem w domu, a tu… Cholercia, lubię tą Chromasię. Najzwyczajniej w świecie polubiłam królika! I to nie w śmietanie! 😀

9 KOMENTARZE

  1. Skąd ja to znam 🙂 Syn do śmierci będzie mi pamiętał, że nie chciałam sie zgodzić na chomika, a potem usłyszałam, że dbam o gryzonia bardziej, niż o niego…ale taki fajny był ten chomiś 😉

  2. Notuj, notuj! 2 maja mamy inne plany, ale po twoim zachęcającym opisie Folkowiska, w tym roku już kupiłem karnety. Zabieram calą rodzinę i mam nadzieję spotkać cię Avciu na żywo!
    Co do Trusi – chyba za mała by wykorzystać ją jako danie 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.