Burza
Wczoraj byłam chwilę ze Szkodnikami u kumpeli. Kumpela ma dość świeże dziecko (roczek i coś…) i Szkodniki są w nim zakochane. Tak się stało, że Starszy Szkodnik niechcący stłukł cioci kubeczek.
Dzisiaj po wyjściu z placówek edukacyjnych powędrowałam Szkodnikom kupić nowe pantofle, bo stare już obuwia raczej nie przypominają. Pantofle kupiłyśmy i w jednym markecie trafiłyśmy na kubeczki z fajnymi napisami. Starszy Szkodnik stwierdził, że odkupi cioci kubeczek. Wybrany został kubeczek z odpowiednim napisem i ruszyłyśmy w stronę domu.
Zaczęło zanosić się na burzę.
Wpadłyśmy do kumpeli, by dać jej kubeczek. Ponaglałam dzieci, że szybciej do domu, bo burza. Kumpela stwierdziła, że lepiej będzie jak zostaną i z jej latoroślą się pobawią. I super! Kurcgalopkiem udałam się do domu, bo pranie na balkonie. Nie przeszłam kilku metrów jak zaczęło lać. Nie przeszłam kilkunastu, jak zaczęło sypać gradem.
Zwolniłam.
Zimne krople deszczu padały na ciało. Spódnica w kilka chwil była mokrutka.
Grad przyjemnie masował ciało.
Ludzie chowali się pod parasolami, biegli do klatek w blokach, lub do sklepiku o apetycznej nazwie Jagoda. A ja wolno wędrowałam w stronę domu i chłonęłam zapach mokrej trawy oraz ziemi stęsknionej wilgoci.
Doszłam do domu mokrusieńka i jak zwykle szczęśliwa.
Ogarnęłam kurodomowo co nieco i powędrowałam po Szkodniki.
Wracamy:
– Mamo, dopadła cię burza?
– Tak! – I z przyjemnością wspominam doznania.
– I zmokłaś?
– Tak, dzieci zmokłam.
– I buty też ci przemokły?
– Tak, aż mi chlupotało po kostki.
– I musiałaś się przebierać po przyjściu do domu?
– Tak, jak weszłam do domu to kałuża w przedpokoju powstała… Do majtek przemokłam.
– No jak zwykle! Jak zwykle! Najfajniejsza zabawa nas omija! Woda, błoto, burza i bawisz się sama mamo! Bez nas!!! No co z ciebie za człowiek!
I nie odzywają się teraz… Przegięłam no nie? Nie zabrać dzieci na spacer podczas burzy…
Co ze mnie za matka!
Eh!
😉
Jednym słowem bym rzekła żeś wyrodna matka 😀
Dokładnie 😉