Zwyczajny, niezwyczajny dzień

Zwyczajny, niezwyczajny dzień

 

Dziś znów pokonałam swoją słabość. I drugą pokonuje właśnie teraz. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że będę się chwalić. Dlaczego mam nie mówić, że – tak jestem w tym, czy tamtym dobra? Czy się pochwalę, czy nie, to i tak znajdą się zazdrośnicy, którzy będą marudzić. Mam to powoli gdzieś.

Jestem dobra! Prawie jak truskawka w kompocie! Bo właśnie mam kompot zrobiony z truskawek mrożonych, przyniesionych przez sąsiadkę. Pachnie, jak sto bandytów wykąpanych w musie truskawkowym. Pachnie w całym domu.

No i ja. Jak ta truskawka wpadłam w kompot i dziś na uczelni (nowa piękna aula) przed ( nosz miało ich być mało) liczną publicznością wygłaszałam wykład: Nowe Media, a wspieranie  rozwoju dzieci. Trema jak sto bandytów…  Dałam radę.

Napisali o mnie w lokalnej gazecie. W związku z tym, że dziś mija druga rocznica oddania przeze mnie szpiku, osobie niespokrewnionej chorej na białaczkę. I w związku z tym, że odkąd studiuję pomagam w organizacji Dni Dawców Szpiku. Rejestruję potencjalnych dawców szpiku. Bo kto w końcu jak nie ja, może szczerze powiedzieć, że to nie boli, jest bezpieczne i w ogóle…

To niby gwiazdą jestem.  😉

Mój wykład słuchały Szkodniki, które Przyklejone Dziecko przyprowadziło z placówek edukacyjnych po skończonych zajęciach.

– Mamo, a czemu na początku ci ręce drżały.

– Tremę miałam…

– Ty???

Zarechotały, jak zdrowe żaby z przeworskiego stawu.

Miałam tremę. Niemniej dałam radę. Jestem z siebie dumna. Wieczorem zafundowałam społeczeństwu jakieś dobre spożywcze dobra. Dzieci wysypały się na pole, bo pogoda cudna, a ja wróciłam do zmywania, składania prania i innych kurodomowych. Ok dziewiątej wieczorem udało mi się ściągnąć Szkodniki z podwórka, namiętnie szukające kota sąsiada, który gdzieś uciekł.

Szkodniki zanurkowały w wannie, a ja wyszłam na balkon.

Pełnia. Naszła mnie myśl. A może Bliżniaczka też patrzy teraz na ten księżyc…  Złapałam aparat, bluzę i powiedziałam Przyklejonemu Dziecku, że zaraz wracam. Pobiegłam nad rzekę, ale księżyc schował się za chmury. Zadzwoniła kumpela i przegadałam z nią drogę do domu. Weszłam do domu, a dzieci  wymownie spojrzały na moje stopy.

Nieważne, czy stanę się mistrzem oratorskim. Nieważne, ile żyć uratuję. Nieważne, ile osób stwierdzi, że jestem gwiazdą. Woda sodowa mi do głowy nie uderzy, chyba że pod postacią kompotu truskawkowego!

Pozostanę sobą i nadal będę biegała za księżycem….  w pantoflach!

🙂

ps Bliźniaczka dostała moje DNA… Jej życie będzie pełne przygód! W pantoflach 😉  Czuję to w kościach!

Czyli wiecie… U mnie jak zwykle, zupełnie zwyczajne życie. 😉

 

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.