Klucze
Generalnie bardzo rzadko coś gubię. Sama czasem czuję się zagubiona, ale zgubić coś? Raczej nie. Stało się. Zgubiłam klucze do mieszkania jakieś dwa tygodnie temu. Najpierw przeszukałam wszystkie dwie torebki, później plecak. Kluczy nie ma.
Zrobiłam przemyślane porządki w domu z naciskiem na odnajdywanie małych rzeczy. Kluczy nigdzie nie było. Ale znalazłam tusz do rzęs, zgubiony pół roku temu. A podejrzewałam Szkodniki o to, że tusz do niecnych celów zużyły ( malowania lal) i trutnie nie przyznały się do tego! Szkodniki również posprzątały w swoim pokoju i kluczy nie znalazły.
– Może na uczelni zgubiłaś? – Podpowiada Prywatny Wiking.
– Raczej nie. Od razu by wisiała kartka na tablicy informacyjnej, że ktoś znalazł klucze.
– Serio?
– Serio. Ciągle coś wisi, że telefon, klucze czy portfel znaleziono.
– Porządni studenci!
– Porządna uczelnia to i porządni studenci.
Uczelnie wykreśliłam z miejsc podejrzanych o zgubienie. W markecie, w którym robię najczęściej zakupy zapytałam na informacji czy ktoś kluczy nie znalazł. Nie. Sąsiedzi jakby znaleźli od razu by oddali zgubę.
Przyklejone dziecko, zwane pieszczotliwie Dzidziulem również kluczy nie widziało. Pilnuje swojego kompletu i już. Grzecznie przeszukało, na wszelki wypadek swój pokój, ale kluczy nie znalazło.
– Trzeba, by zamek wymienić. – Stwierdził Prywatny Wiking.
– Po co? Nie ma sensu. – Stwierdziłam i dorobiłam sobie w niedzielę nowe kluczyki.
Nie ma sensu. Ktokolwiek by wszedł do naszego domu, poszukać pieniędzy to po pierwsze zabił by się na zabawkach, a po drugie, jeśli nie zabił na zabawkach to szukanie by go zabiło. Mało tego! Z chęcią bym mu pomogła cokolwiek wartościowego znaleźć…
Pęk świeżych kluczy wrzuciłam do torebki. Poniedziałek. Wychodzę odprowadzić Szkodniki do placówek edukacyjnych. Sięgam do torebki a tam… Pęk starych kluczy i nowych kluczy! Nosz…
Z siedem razy przeszukiwałam torebkę i kluczy nie widziałam! Nie wiem jak to się stało… Naprawdę nie wiem…