Dzielny Filipek
Sąsiedzi (Filipek z siostrą i jego rodzice) przeprowadzili się na drugi koniec miasta. Podjęli decyzję, że Filipek nadal będzie chodził do tej szkoły, do której chodzi bo i tak muszą odwozić młodszą do żłobka, który znajduje się blisko szkoły. Od września Filipek jeździł z mamą codziennie tym samym autobusem. Od jakiegoś miesiąca rodzicie zaczęli pozwalać mu jechać do szkoły samemu. I jeździł. Wsiadał pod samym domem, wysiadał siedemnaście przystanków dalej pod szkołą. Jak wiele innych dzieciaków. Filipek chodzi do drugiej klasy i ma siedem lat.
Wpada do mnie poruszona sąsiadka po 10 rano. Pisałam prace na zaliczenia.
– Wiesz co się stało?
– Skąd?
– Prawie zeszłam na zawał! Właśnie przed piętnastoma minutami Filip stanął w drzwiach!
– Nie poszedł do szkoły?
– Poszedł, pojechał i nie dojechał!
Filipek wsiadł do MKS-u. Zanim dojedzie do szkoły mija prawie 30 minut. Dziecko po drodze zasnęło i przejechało swój przystanek. Filipek miał nakazane, że jeśli zaśnie, albo zapomni wysiąść i przejedzie swój przystanek, ma jechać dotąd, aż wysiądzie pod domem mamy lub babci. Nigdzie indziej! Dziecko posłuszne znów spędziło prawie 30 minut w autobusie i dojechało do domu. Jako, że młodsza siostra Filipka noc spędziła u babci to babcia ją zaprowadzała do żłobka. Mama w tym czasie jak dziecko znalazło się w autobusie do szkoły, mając pewność, że tam jak zwykle dotrze, wyszła z domu odnieść laptopa do naprawy. Później stwierdziła, że skoro jest dość blisko swojej mamy, wstąpi na kawę.
Wróćmy do Filipka. Wysiadł przed domem, a dom zamknięty. Poszedł do jednych i następnie do drugich sąsiadów by zadzwonili do mamy ( ma w każdym zeszycie zapisany nr do mamy). Niestety sąsiadów nie było. Autobus w tym czasie, dwie ulice dalej nawrócił i pojechał. Następny miał być za godzinę. Filipek znający rozkład jazdy, ruszył w stronę miasta. Zima, czekać godzinę na przystanku, za zimno! Doszedł do następnego przystanku i chciał przeczytać rozkład. Niestety rozkład był za wysoko. Zapytał jakąś panią którym autobusem dotrzeć pod Kaufland. Jedna z pań powiedziała że szóstką. Dziecko w szóstkę wsiadło. Jadąc jeszcze raz zapytał się innej kobiety czy ten autobus na pewno jedzie pod Kaufland. Kobieta odpowiedziała, że autobus jedzie na Białą Górę. Dziecko nie skojarzyło tego, że aby dojechać na Białą Górę, autobus musi przejechać koło Kauflandu. Filipek wysiadł przy poczcie w centrum miasta bo stamtąd było prosto z górki do domu. Kilkaset metrów przemierzał ok pół godziny bo „musiałem pooglądać wystawy”.
Wszedł do mieszkania babci, a jego mama miała taką minę, że dzieciak się rozpłakał. Mama Filipka przerażona, co on tu o dziesiątej rob,i po prostu nie zapanowała nad mimiką. Koniec, końców pochwaliła syna za dzielność, rozsądek i roztropność.
Naparzyłam ziółek.
Po tym wszystkim dotarło do nas kilka myśli. Oczywiście najpierw była ulga, że nic się nie stało. Pierwsza najważniejsza to taka, że nasze dzieci są naprawdę mądre i na tyle samodzielne, na ile tej samodzielności jesteśmy w stanie im dać.
A po drugie… Siedmiolatek sam wędrujący przez miasto nikogo nie obchodzi. Faktem jest, że mieszkamy w małym i spokojnym miasteczku, ale… Ale żadna z pytanych kobiet nie zapytała się, gdzie jedziesz, może zadzwonić do mamy, pomóc ci dziecko w czymś? Nikt, dosłownie nikt nie zwrócił uwagi na dziecko. Znieczulica? A może media tak nakręcają straszne wydarzenia z udziałem dzieci, że my rodzice boimy się na wyrost?
A my? Kiedy byliśmy w wieku Filipka, każdy miał klucz na szyi, sam wędrował do szkoły, wracał do domu i nikt się tym nie przejmował, że dziecko jest samo. Jedno jest pewne, że sąsiedzi (tak jak ja i moi najbliżsi sąsiedzi) opiekowali się wspólnie, nawzajem swoimi dziećmi.
Eh!
Kiedy Młody ochłonął. Stwierdził:
– Prawda, że jestem mądry i dzielny mamo? Tak? To powiedz cioci niech to opisze na blogu a potem pojedzie i nagra w Krakowie, żebym mógł sobie to przed snem słuchać na Audioblogu. Dobrze mamo?
No i ciocia spełnia prośbę dzielnego Filipka. Opisałam. A teraz muszę zorganizować nagranie… To naprawdę roztropny dzieciak!
Super chłopak 🙂
Ale taka prawda, że my w Jego wieku chodziliśmy z kluczem na szyi i przemierzaliśmy tramwajami całe miasto…
Dokładnie tak było.