Na huśtawce
Nie wyrabiam na zakrętach. Studiuję, zarabiam, matkuję. Mamy trzecie dziecko. Mam tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle do przeczytania i nauczenia się na studia. Chcę gotować, być prawdziwą mamą i walczyć na poduszki z dziećmi. Dużo chcę, wiele robię, więc mniej piszę. Kiedy nadejdzie czas opiszę to co odczułam. Ostatnio.
Dwudziesta druga ileś tam. Prywatny Wiking zmęczony od godziny śpi.
Czytam genialną książkę na zajęcia z antropologii, by ją zreferować i przedstawić swoje zdanie.
– Dzieci idźcie spać!!!
– Ty nie idziesz, mamo!
– Muszę to przeczytać, przyswoić, ogarnąć.
– My też!
Jedna z „Basią” druga z „Muratorem”. Leżą. Lampka daje ciepłe światło.
– Rano WSTAJECIE!
– O, to jakiś problem?
( wrrrrr)
– Szkodniczki, będziecie niewyspane!
– Mamo, sama mówisz, że książki to drugie życie człowieka. Żyjemy drugi raz!
(wrrr)
Dwudziesta prawie trzecia. Wraca „adoptowane” dziecko z treningu.
– Moja polska mamo, czy ty mogłabyś czasem nie siedzieć w knigach?
– Eeee… Struclę moge upiec.
– I w kuchni?
– To gdzie mam siedzieć?
– … … … на качелях!
Przecież ja ciągle jestem na huśtawce!