Jak mama owieczkę kupiła…
Szkodniki lubią bawić się w sklep. Dawno temu kupiłam im plik banknotów – falsyfikatów, złotych polskich, oczywiście do zabawy. Raz przez te banknoty prawie zawału dostałam! (klik) Część banknotów się podarła i Szkodniki zaczęły dopominać się o nowe. Wzięłam kilka, poukładałam równo w kserokopiarce i… skopiowałam. Wycięłam, dałam Szkodnikom a te zachwycone! Tyyyyyyle nowiuśkich pieniędzy!
– Mamo, choć coś sobie kupić!
Przyszłam, rozglądam się po „sklepie”.
– Poproszę owieczkę. Ile kosztuje?
– Sto tysięcy!
– O matko! Dlaczego tak drogo?!
– To taki unikat!
– Za drogo! Nie mam tyle pieniędzy!
– To niech sobie pani skseruje! 😀
Ot Szkodniki! Bandytki chciały jeszcze więcej banknotów i każda rzecz w ich sklepiku kosztowała sto tysięcy. Koniec końców wynegocjowałam cenę pięciu tysięcy za owieczkę i zużyłam cały tusz z drukarki…
Ot życie 😉
Aż strach pomyśleć, jak dobrze dadzą sobie radę w przyszłości.Na pewno niczego nie oddadzą za bezcen:))
Cieszy mnie to 😉
Polecam zainwestowanie w drukarkę 3D 😀 😀 😀
Ha, ha 🙂 Będzie mogła drukować owieczki. 🙂
Ale przecież taka owieczka to unikat, nie ma co żałować tuszu. 🙂