Dzikie okrzyki
Dni wolne mijają i dobrze. Rozleniwiłam się, Szkodniki też. Niemiłosiernie. Pogoda praktycznie zimowa, skutecznie zniechęcała do spacerów. Biały puch za oknem zachęcał do oglądania nawet „Kevina samego w domu”. Laptop porósł kurzem. Dziś jeszcze Szkodniki w domu
a jutro szkoła uff 😉
– Mogę zadzwonić po jakąś koleżankę?
– Możesz.
Mamy koleżanek Szkodnika mam powpisywane w telefonie wszystkie tak samo: Mama Marcelki, Mama Oli, Mama Wiktorki, Mama… itd. Szkodnik czyta już dość płynnie i sam wyszukuje odpowiednią mamę, dzwoni i negocjuje warunki wizyty. Zadzwoniła, umówiła się
i pyta się czy może zadzwonić do taty.
– Prywatny Wiking?
– Od lat tak mam tatę wpisanego…
– Patrzyłam na zdjęcie a nie na literki. Wiking?
– A nie wygląda tato jak Wiking?
Szkodnik patrzy na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczami, zmarszczka mu się na czole robi.
– Wiking? Wąsy ma, brodę ma, ale nie ma miecza i tarczy i dzikich okrzyków nie wydaje.
– Oj dziecko… dzikich okrzyków nie wydaje bo od 10 lat się nie goli…
Mija chwila. Odbieram telefon od PW.
– Coś ty dzieciom nagadała, że chcą koniecznie bym się ogolił?
– Ja nic… Zupełnie nic…
😉 Ot życie 😀
Dzikie okrzyki 😉
Fajne dialogi Wam wychodzą, niemal gotowe skecze, pozdrawiam:)