O tym jak matka kota szukała...
O tym jak matka kota szukała...

O tym jak matka kota szukała…

Odwołano rektorat z niemieckiego, Szkodniki wyrzuciłam do placówek edukacyjnych i zostałam sama w domu. Trzy godziny ciszy i spokoju 😉 Ogarnęłam kurodomowo mieszkanie, zrobiłam sobie espresso i usiadłam przy biurku. Przeglądam notatki z zajęć i słyszę:

– Miaaaaaaauuu.

To radio miauczy? E nie, chyba nie. Drugie „miał” przeciągłe takie… Hmmm… Kot sąsiadki pewnie pod oknem! Wyglądam przez okno, a tam nic. Ani widu, ani słychu kota! I znów słyszę jedno przeciągłe miau. Biegnę do drzwi balkonowych sprawdzić, czy aby zamknięte. Może jakiś kot wszedł do domu? Zamknięte. Stanęłam na środku mieszkania tak, by widzieć wejścia do wszystkich pokoi i nasłuchuję.

Cisza. No chyba mi się miauczenie nie przesłyszało!!! Stoję jeszcze chwile i w końcu idę usiąść  przy biurku.

– Miaaauuuu!

Poderwałam się. To chyba z pokoju Szkodników. Zaczynam już mieć wizję kociaka pod biurkiem w wózku lalek, opatulonego kocykiem. Idę po cichutku, skradam się wręcz do pokoju Szkodników. Zaglądam we wszystkie kąty. Gdzie Szkodniki tego kota schowały! Szukam i szukam, aż słyszę następne miauknięcie.

Jest! Na biurku! Kot? Nie… Mój stary telefon. Pozwoliłam Szkodnikom ściągnąć grę, która polega na opiekowaniu się kotkiem Angelą. Jakiś czas temu się chwilkę tym bawiły, a potem znudziła im się ta gra. Widocznie rano włączyły telefon i zapomniały wyłączyć. I matka miauknięcia głodnej Angeli usłyszała…

Kota z nimi można dostać 😉

Ot życie 😉

9 KOMENTARZE

  1. Bratanek mojej narzeczonej też ostatnio szukał kota. Szuka i szuka i w końcu podchodzi do psa, popodnosi, zagląda pod brzuch i mówi: nie ma kotka w brzuszku pieska 😀

  2. Moja siostra raz była pewna włamania, bo słyszała szepty w nocy. Sama w mieszkaniu z dwójką dzieci. Ale, że szepty trwały i trwał, a nic się nie działo zaczęła szukać. Efekt? Zepsute radio ozdrowiało i zaczęło nadawać 😀

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.