Małżonek

By­wają ta­kie dni i no­ce, które zmieniają wszys­tko. By­wają ta­kie roz­mo­wy, które są w sta­nie wywrócić do góry no­gami cały nasz świat. Nie możemy ich prze­widzieć. Nie możemy się na nie przy­goto­wać. Czy­hają gdzieś, za­pisa­ne w łańcuchu po­zor­nych przy­padków, nieu­chron­ne jak świt po ciem­ności.  Anna Onihimowska

Przywiózł ją mąż. Była właściwie jak niemowlę.  Nie pamiętała nic. Albo inaczej: niewiele. Chwilami miewała tylko jakieś przebłyski świadomości. Spokojna pacjentka. Mąż przychodził do niej dwa razy w tygodniu. Siadał obok niej i opowiadał o dzieciach. Nie zawsze rozumiała, co mówi. Czasem jej oczy trwały wpatrzone w jeden punkt, jak oczy lalki. Wychodząc zawsze zostawiał nam w pokoju czekoladę. Zwykłą tabliczkę czekolady. Nawet nie firmową jakąś, tylko taką produkowaną dla Kauflandu.

Zaczął bywać tylko raz w tygodniu. Ona była coraz bardziej nieświadoma. Siadał obok jej łóżka opowiadał, że Kasia maturę zdała, a Piotrek nauczył się wymawiać „r”. Wyłapałyśmy pięć imion.

Dzieci nigdy jej nie odwiedzały.

– A chciałabyś, żeby dzieci w takim stanie cię widziały? Dobrze chłop zrobił. Wie, że opiekę ma u nas dobrą. Pieniędzy nie ma za dużo to widać, ale ma serce. Lepiej żeby dzieci takiej matki nie pamiętały! Popracujesz dłużej, zrozumiesz takie decyzje – tłumaczyły starsze koleżanki.

Miesiące mijały a kobieta coraz bardziej zamykała się w swoim świecie.

Idę raz korytarzem i zaczepia mnie młoda dziewczyna.

– Jestem Katarzyna. Szukam mamy.

Kiedy usłyszałam nazwisko, ugięły się pode mną kolana.

–  Zabrali ją do wojewódzkiego na szczegółowe badania. Wróci za trzy dni. Nie ma jej, przykro mi. – skłamałam, bez mrugnięcia okiem.

Dziewczyna wyszła, a ja w łazience się rozpłakałam.

Małżonek

Następnego dnia przyjechał mąż pacjentki. Myślałam, że zrobi nam awanturę, a on przyszedł, stanął w  dyżurce i wpatrzony w podłogę powiedział:

– Dziękuję. Nie chcę, by ją taką widzieli. Może lepiej, by dzieci zapamiętały mamę żywą i radosną, nie zniedołężniałą i schorowaną. Zamkniętą we własnym umyśle. Dała życie dzieciom, niech dzieci pamiętają życie.

I wyciągnął 50 zł. Wymięty banknot próbował położyć na stoliku. Wygoniłyśmy go.

Dziś rano przyszłam do pracy. Nie obudziła się. Nie obudzi się już więcej. Zgasła.

W tym momencie…

– Cholera jasna! Muszę zmienić pracę!

Zapaliła papierosa. Ja wychyliłam kieliszek wina.

Życie jest jak czekolada, to, co gorzkie, pozwala docenić cukier…

51 KOMENTARZE

  1. Zawsze podziwiam ludzi pracujących w szpitalach i pielęgniarki stykające się na co dzień z chorobami i odchodzeniem. To cholernie ciężki kawałek chleba 🙁

    Pozdrawiam 🙂

      • http://www.agnieszkaplak.pl

        a Potem sie mozna dziwic,ze takie przypadki sa?Za rzadow pisu zniszczono zycie pielegniarce,ktora nie chciala zeznawac falszywie przeciwko Dr Podebskiemu Wrobiono ja w afere z przemytem,niczego nie udowdniono.Stracila dom,maz zmarl wskutek stresu a ona dzis miszka katem u kolezanki…Szlag mnie trafia jak slysze o sprawiedliosci w Tym kraju,Majac znajomosci mozna kogos przemielic jak w stalinizmie.przykre to,ale prawdziwe.ja Juz nigdy nie odwaze sie miec biznesu w PL Wole zycie In Emigration,

    • Mam 67 lat, a 22 lata wstecz moja Ukochana Cyganeczka czyli żona wniosła o rozwód z mojej winy. Janusz miał wtedy 14 lat, a Oleńka 18. W pozwie było wiele zarzutów , po części zmyślonych, aby mnie zniszczyć, ale Pani Sędzia wzięła mnie w obronę i zadecydowała, żeby było bez orzekania o winie z czym zgodziłem się, aby nie szargać naszych intymności przed obcymi ludźmi. Moja ex/żona unikała kontaktów ze mną ( poza ślubami dzieci i rodziny ). Blokowała mi wszelkimi sposobami kontakt z dziećmi… 11.04.14, zmarła po ciężkiej chorobie nowotwor., a o wszystkim dowiedziałem się od obcych ludzi, którzy opiekują się jej mieszkaniem, które teraz należy do Oleńki. Moja Pierworodna, właśnie Oleńka jest tak zapiekła w żalu wobec mnie, ze nic mi nie powiedziała o Jej chorobie i śmierci oraz pogrzebie ( były na nim 4 osoby i brak nawet klepsydry na budynku ), abym mógł Ją, moją Alicję przeprosić za to co złe oraz pożegnać na Ostatnią Jej Drogę. To wielki ból, bo Obie moje Najbliższe Kobiety od zawsze znały mój adres ( nie mieszkamy daleko od siebie zaledwie przez Wisłę ) oraz moje namiary telefoniczne. I jak miały interes, to u mnie bywały, a ja? Pomagałem, bo jak nie pomóc własnemu Dziecku ? Ból tym większy/ bo 6 lat temu odszedł tragicznie na Wieczną Wartę do Pana – nasz Kochany Aspirant / Synek, cudowny Przyjaciel, Druh i moja „Podpora” na starość – Janusz … Non Omnis Moriar – moi Kochani …

      • Wielkim dramatem jest jak odchodzą dzieci,rodzicom wtedy kończy się świat.Boże jedyny jak iść na grób własnego dziecka?Dzięki wsparciu Stwórcy ja żyję,w bardzo niedługim czasie tak wiele osób odeszło.Moje dzieci czekały na mój powrót do nich,jestem i dziękuję modlitwą za cud życia.Panu również życzę aby nadszedł czas kiedy oboje z córką razem zapalicie znicze a modlitwa Was połączy w bólu.Deus gratiosus.

  2. Takie decyzje jak ta, która podjał ten Mąż to bardzo trudne decyzje. Ostatecznie to on znał swoje dzieci lepiej… Może były nadwrżliwe i widok odchodzącej matki zostawiłby w ich psychice nieodwracalną traumę? Ja bym go nie potępiała za to… W końcu sam przychodził do szpitala, nie zaniedbał żony. Być oże gdyby świadomość cżłowieka była wyższa, poszedłby z dziećmi najpierw na rozmowę do psychologa, by lepiej przygotowały się do odwiedzin i by zrozumiały, że choć z mamą nie ma kontaktu, to przecież wciąż jest ich mama,zmieniona przez chorobę ale kochająca ich… Przewlekła choroba dotyka ie tylko samego chorego.To ogromne wyzwalnie dla najbliższych.Zwłaszcza gdy rokowania są kiepskie….

  3. Szkoda ze nie pozwolil dzieciom pozegnac sie z matka. Z tego co jest napisane to dzieci nie sa juz takie male. Skoro corka przyszla do szpitala to pewnie jej zalezalo. Moze chiala powiedziec przepraszam…, albo ostatnie kocham Cie…, czasami mlodzi ludzie otwieraja sie dopiero w obliczu tragedii. Ja tez bylam mloda (20 lat) jak moja mama zmarla. Mi bylo dane siedziec przy niej jak umierala i chociaz to bylo najtrudniejsze przez co przeszlam dotychczas to nie zamienilabym tego za nic, wrecz znienawidzilabym ludzi ktorzy ” dla mojego dobra’ uchronili by mnie od tego doswiadczenia. Mama to osoba, ktora sie kocha nie wazne czy jest stara, mloda, zdrowa, czy schorowana. Czesami warto dac dzieciom prawo wyboru i decydowania. Chociaz to fakt- trudna decyzja. Pozdrawiam i zycze tylko radosnych dni!

  4. Wiem ile trzeba NIE powiedzieć by powiedzieć wszystko.
    Czasem jestem z NIMI do końca-taka praca.
    Czasem prosze Boga by mi nie dana była starość.

    • Ewo !-jak pięknie napisałaś….! Twoja praca jest wyjątkowa i LOS wie kogo i dlaczego może ją obdarować..!!!….. a starość?…to etap w życiu…może zaskoczyć (oby pozytywnie),dać ukojenie…a jeśli jest TRUDNA…?– to pewnie też ma jakiś sens-dla danej osoby oraz ludzi obok….

  5. Witaj,

    nie wiem, czy mąż podjął słuszną decyzję. Może ta córka, która przyjechała, powinna była pożegnać się ze swoją matką?
    Kurczę, trudna sprawa, trudna decyzja… Ja chyba bym chciała zobaczyć swoja matkę przed śmiercią, bez względu na jej stan…
    Pozdrawiam.
    Ruda
    dylematywrednejbaby.blog.pl

  6. Miałam podobną sytuację. Babcia zaczęła się źle czuć, ale skrzętnie to ukrywała. Jak dziadek zauważył i zawiózł ją do szpitala bo była właściwie już jedną nogą po drugiej stronie. Nawrót raka, bardzo agresywny wiadomo było że umrze. Zanim dojechaliśmy z rodzicami (400 km) babcia była już na morfinie. Poszliśmy z rodzicami do szpitala pożegnać się z babcią. Wujek próbował przekonać tatę, że ja i brat nie powinniśmy tam iść bo babcia jest zmieniona zarówno z wyglądu jak i z zachowania, nie rozpoznawała nikogo, była agresywna i wrzeszczała. My z bratem uparliśmy się, że chcemy babcię zobaczyć. Nigdy tego nie zapomnę, babcia była przypięta pasami do łóżka (wcześniej podrapała pielęgniarkę i wyrwała sobie wenflon) a z jej ust padał potok wyzwisk i przekleństw. Jednak jak z bratem podeszliśmy i złapaliśmy ją za rękę to nas rozpoznała. Zdążyliśmy jej powiedzieć, że ją kochamy i że będziemy tęsknić. Miałam wtedy 14 lat i do tej pory jestem wdzięczna rodzicom że zgodzili się na te odwiedziny. Jestem spokojniejsza wiedząc, że zdążyłam powiedzieć babci jak bardzo ją kocham i myślę że wie że ja wciąż tęsknie. Uważam, że dzieci same powinny zdecydować, bo wiem że ja nie wybaczyłabym, gdyby ktoś nie dopuścił mnie do moich bliskich. Dodam, że nasi kuzyni zdecydowali że nie odwiedzą babci i cieszą się że zachowali o niej te dobre wspomnienia. Jednak ja wciąż najbardziej pamiętam grę w warcaby z babcią i ciepłe kakao o poranku, ale pamiętam również jak powiedziała, że nas wszystkich kocha kilka godzin przed śmiercią. Przepraszam za tak chaotyczny komentarz, ale to z powodu ogromnego wzruszenia.

  7. jak by ktoś bliski był chory to chciałabym wiedzieć i być przy nim te dzieci napewno tęskniły i chcialy się pożegnać niekiedy dzieci mądrzejsze od dorosłego a potem będzie żal w tym przypadku do ojca i zawsze będzie jakiś niedosyt i zapytanie dlaczego!każdy ma prawo wiedzieć bo będzie niedosyt i domyślanie się dlaczego!!!!!!!!!!!!

  8. mnie moja mama nie chciała pozwolić, żebym pojechała sama do dziadka, który był już bardzo chory, leżał w domu, mówiła, że za tydzień pojedziemy razem. Uparłam się, pojechałam nie oglądając się na mamę i kiedy będzie miała wolne. Dobrze zrobiłam – nie było już „za tydzień”, dziadek umarł 3 dni po mojej wizycie. Oczywiście, że pamiętam, jaki był słaby, biedny, bezbronny, zupełnie inny, niż ten rosły, silny mężczyzna, jakim był całe życie, ale też pamiętam naszą bardzo ważną rozmowę, zaskakująco mocne ściśnięcie ręki na pożegnanie. I co by mi to dało, gdybym nie widziała Go chorego? Przecież przez dwadzieścia parę lat miałam dość czasu i okazji, żeby zapamiętać dziadka zdrowego, tamte wspomnienia są nie do zatarcia.

  9. Mąż nie miał prawa podejmować takiej decyzji za swoje dzieci. Chyba że wychowuje je na bandę roszczeniowych egoistów. Ja też wolałabym pamiętać moją mamę radosną i samowystarczalną, ale… od ponad sześciu lat jest przykuta do łóżka, nawet nie siada, prawie nie widzi. Opiekuję się nią jak dzieckiem. I dziękuję Bogu za każdy dzień, w którym jest ze mną.

  10. śmierć i życie to oś życia… człowiek powinien wiedzieć jak wygląda śmierć bliskiej osoby… choć oswojenie ze śmiercią jest chyba niemożliwe… takie doświadczenie czyni z nasze życie pełniejszym, prawdziwszym… życie to nie jest bajka… musimy nauczyć się radzić sobie z emocjami w różnych sytuacjach, a nie ich unikać… bo niektórych nie unikniemy… spojrzeć w twarz potworowi i zrozumieć…
    zamiast unikać problemu śmierci powinniśmy uczyć się z nim żyć, tolerować… nie umiemy o takich sprawach rozmawiać… śmierć jest jeszcze większym tabu niż sex… a przecież nikt z nas tego nie uniknie. Nie jestem za epatowaniem tym zjawiskiem, ale próbujmy się z nim oswoić, dajmy szansę oswoić się innym z tematem… próbujmy sobie i innym pomóc… bo to cholernie ważne jak człowiek potrafi sobie radzić z emocjami… a w przypadku śmierci bliskiego człowiek zostaje sam… znajomi uciekają… rodzina unika… z nikim nie możesz o tym porozmawiać… dusisz to w sobie a później koszmar zepchnięty do podświadomości trwa…

  11. Nie wolno uciekac przed choroba bliskich,bo jak ciebie,dopadnie,,to nie bedziesz cbcial byc sam.Przed smiercia tez nie uciekniesz.On a zawsze cie dogoni.

  12. Co za egoista z tego chlopa i tchorz!Zycie i smierc ida w parze czasem dolaczy choroba.Dorosle dzieci kiedys mu podziekuja,za to,ze je od matki odizolowal.Nie zyje sie tylko pieknymi wspomnieniami,ale i smutna prawda.Do glowy by mi nie przyszlo chora matke sama gdzies na laske ludzi zostawic!Bylam przy niej az do ostatniego tchu!Ten co przezyl smierc bliskiej osoby, wie jaki jest to bol,ale on nie zabija on umacnia.Pozdrawiam

    • I to doświadczenie daje Ci prawo pluć na innych ludzi tylko dlatego, że są słabsi psychicznie od Ciebie albo dokonali innych wyborów? Awansowałaś przez to na Wielkiego Sędziego? Kto konkretnie tak Cię awansował? I za co, za ten brak empatii dla innych ludzi?

  13. A kto tobie dał prawo do tego,żeby tak okłamać tę dziewczynę ? Skoro przyszła to znaczy że chciała się widzieć z matką,a ty bezprawnie jej to uniemożliwiłaś…Powinnaś ponieść za to konsekwencje,powinna cie pozwać,ale pewnie się nigdy nie dowie,ze miała szanse pożegnać się z matka,powiedzieć tych ostatnich kilka słów,być może przeprosić za coś,albo po prostu być z nią a przez ciebie nie mogła!!! Ja na jej miejscu bym cie pozwala do sądu za takie coś,byś się nauczyła na drugi raz.Chociaż w jednym masz rację – powinnaś zmienić pracę i to jak najszybciej, bo się do tego nie nadajesz…

  14. Wzruszył mnie Twój wpis. Uważam jednak, że ojciec popełnił błąd odcinając dzieci od chorej i umierającej matki. Śmierć i choroba są częścią naszego życia – niezależnie jak bardzo to boli. Nasze społeczeństwo stara się o tym bardzo zapomnieć, ale to próba z góry skazana na gorzką porażkę. Gorzką dla tego, kto tak bardzo stara się unikać trudnych tematów.

    • Przecież to nie ona podjęła tę decyzję tylko mąż pacjentki… A poza tym, matka jest w szpitalu kilka miesięcy i raz przyszła ją odwiedzić córka? No coś tu jest nie tak. Nie mamy prawa nikogo osądzać, bo zaklinamy się czasami, że czegoś byśmy nie zrobili, albo że my to jednak inaczej byśmy postąpili, a jak los nas stawia w danej sytuacji, to się cały światopogląd zmienia w jedną sekundę, nagle okazuje się, że jesteśmy w stanie podjąć takie decyzję o które nigdy w życiu byśmy się nie posądzali. Nawet wbrew własnemu sumieniu i swoim przekonaniom.

  15. Nawet czytając komentarze pod Twoim postem przekonuje się, ile jest w ludziach agresji, nieuzasadnionej, niby w obronie innych, a tak naprawdę każdy z tych rygorystycznych sędziów ma cos swojego do ugrania. Odrobina empatii powinna być podawana jako szczepionka od najmłodszych lat.Smutno, gdy czyta się takie opinie w rzekomo katolickim kraju…

    • Zgadzam się z tym komentarzem. To się bierze chyba z tego, że żyjemy w czasach gdzie każdy chce być świętszy od papieża. Nie nam oceniać to czy ktoś dobrze zrobił czy źle. Zresztą osoba dodająca ten post nie prosiła o ocenę więc nie wiem o co chodzi. Myślę, że oprócz empatii to by się przydało jeszcze czytanie ze zrozumieniem i odkrywanie sensu wypowiedzi.

  16. Te dzieci nie miały po 5 lat-skoro córka zdała mature to znaczy,że jest w zasadzie dorosła-jak można coś takiego zrobić dzieciom???Gdyby mojej mamie stało się coś takiego nawet gdybym była dzieckiem,nie mówiąc już gdybym była nastolatką to chciałbym być przy mamie w takiej sytuacji,a już na pewno mieć mozliwosć pożegnania się z nią,ojciec ne miał prawa im tego zabierać,a juz na pewno nie miałą prawa robic tego pielęgniarka,nie rozumiem i nei chciałabym żyć z taką odpowiedzialnością jak pani pielęgniarka,która zabrał dorosłej dziewczynie możliwość pożegnania z mamą…To oczywiste, że chciałabym żeby moi rodzice byli zawsze zdrowi,ale jeśi sie kocha rodziców to chce się przy nich być w każdej sytuacji,nie tylko gdy są zdrowi i szczęśliwi,ale też gdy są schorowani,starzy i potrzebujacy pomocy(mam teraz 28 lat,ale dokąłdnie tak smao myślałam majac 18 lat).

  17. uważam ,że nie miałaś moralnego prawa okłamać tej dziewczyny.Nie Twoją rzecza jest decydować w jakim stanie chorobowym dzieci maja prawo odwiedzać rodziców.Dobrze ktoś wyżej napisał..zmień prace ,bo się do niej nie nadajesz”

  18. Nikt nie ma prawa nikogo okłamywać w takich sprawach.
    Gdybym ja była na miejscu oszukanych dzieci nie wybaczyłabym. Nigdy.

  19. Coraz trudniej jest w szpitalach, albo różnych ośrodkach pomocy znaleźć ludzi z sercem. Nie wiem czy tak przywykli do swojej codzienności, czy widzieli już tak dużo, że wyłącza im się empatia, a może po protu niektórzy jej nie mają. Miałam odrobinę szczęścia jak byłam w szpitalu ze strasznego powodu. Trafiłam na położną, która w tak okropnie trudnej i beznadziejnej sytuacji potrafiła mnie pogłaskać po głowie, mówiła do mnie, nie krzyczała, że mam przestać ryczeć. Trafiłam też na panią doktor, która w momencie kiedy dostałam silnych skurczy, bardziej bolało chyba to co w głowie, ale krzyczałam, a ona na mnie krzyczała, że co ja sobie wyobrażam, że to tak boli. Może tak powiedzieć matce która rodzi swoje dziecko w 40 tygodniu ciąży, ale nie w 14… No, ale cóż są ludzie i ludzie. Jak emocje odrobinę opadły, bo zupełnie to chyba nigdy nie opadną, jakoś doszłam do porozumienia z tamtą panią doktor. Myślę, że to właśnie przykład kobiety, która już tyle widziała… To jest przerażające, albo może bardziej przykre.
    Nie chcę oceniać tego czy dobrze zrobiłaś, myślę, że w ogóle nie napisałaś tego po to żeby ktoś Cię oceniał. Nikt z nas czytających w zasadzie nie ma takiego prawa za bardzo. To Twoje życie i Twoje sumienie i głosy ludzi, którzy próbują Cię w jakiś sposób hmm zbawić, albo sprowadzić na ich zdaniem dobrą drogę są zabawne. A w temacie tego czy dobrze czy źle postąpiłaś no to jak napisałam, nie oceniam, zresztą chyba sama wiesz prawda? Tym bardziej po reakcji męża tej kobiety. Myślę, że ktoś tak bliski wie czego chciałaby ta druga osoba. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

  20. Oburzyło mnie to. Jak ojciec, a tym bardzie j pielęgniarka rości sobie prawo do decydowania o kontaktach dorosłych dzieci z matką. Córka chciała to przyjechała. Podjęła taką decyzję – widocznie z jakiegoś powodu. Strasznie mnie denerwuje jak inni ludzie ( szczególnie rodzice są w tym niezli ) uważają, że wiedzą co jest dla ciebie najlepsze. Ja na miejscu tej córki, gdybym się o tym dowiedziała, wytoczyłabym proces pielęgniarce ( złamała prawo), a na ojca bym się obraziła – w końcu to była ostatnia okazja a by się pożegnać.

  21. Byłam obecna przy śmierci mojej mamy. To był najtrudniejszy moment w moim życiu. Długo przeżywałam żałobę i choć minęło już tyle lat, czasem jeszcze brakuje mi tej najważniejszej dla mnie osoby na świecie. Gdy mama umierała, ja już chorowałam, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie przy niej zabraknąć. Tyle w temacie. Nie chcę oceniać tego mężczyzny, ale nie rozumiem jego postępowania. Tak po prostu.
    http://moje-zycie-z-nia.blog.pl/

  22. Wszyscy najezdzacie na meza tej kobiety bo nie pozwolil na jej konyakt z dziecmi. Czy nikt z was nie pomyslal, ze moze to byla jej decyzja? Moze w obliczu postepujacej choroby kobieta wymogla na mezu obietnice, gdy juz bedzie bardzo zle, dzieci jej takiej nie ogladaly? Moze on tylko chcial uszanowac jej wole? Pomyslcie jak musialo byc mu ciezko…

  23. Ludzie są różni. Jedni chcą przy swojej chorobie mieć cała rodzinę, inni wolą cierpieć i umierać samotnie. Podejrzewam, że to był jej wybór. To, że umierała w szpitalu, wcale nie oznacza, że rodzina jej nie chciała w domu, wszystko zależy od możliwości opieki w domu, Czy w ogóle daliby radę opiekować się. Dlatego nie oceniam i współczuję.

  24. Zawsze podziwiam ludzi , którzy pracują w szpitalach, domach opieki czy innych tego typu miejscach. Muszą być bardzo silni, silniejsi niż niejedno z nas. Mają mój wielki szacunek.

  25. rok temu straciłam swoja mamę ,chorowała kilka lat choroba była straszna …zostałam sama ze wszystkim nie mialam żadnego wsparcia , na końcu wyglądała strasznie bardzo schudła i modliłam się żeby przy mnie nie odeszła … zostałam sama z bólem po jej odejściu ,straszną nerwicą i poczuciem winy że za mało zrobiłam żeby jej pomóc.To jest cholerny ból …wiem że nie mogłam nic zrobić miała opiekę w caritasie ,byłam u niej codziennie gdybym nie przychodziła pewnie zgniłaby żywcem taka jest opieka naszych miłośiernych księzy 3300 miesięcznie …

    Efekt jest taki że starciłam wiarę w ludzi nie wierzę nikomu i w nic ,walczę z depresją codziennie boję się że spotka mnie to samo..i zastanawiam się jak to zrobić żeby moje dziecko nie musiało mnie oglądać .
    Nie będę oceniać tego człowieka , bez wsparcia jest cholernie cięzko…

  26. Od kilku lat co roku odchodzą moi najbliżsi …
    Dalsi i bliżsi krewni, rodzice i moja koleżanka .
    Ola miała raka. Jej odejście wciąż boli. Boli bo była dobrym wewnętrznie człowiekiem , pomagała, była , wspierała słownie … Ale kiedy Ona sama zaczęła potrzebować pomocy przy niej nie pozostał nikt! Poza panią opiekującą się nią na codzień . Dzieci gdzieś poza domem, maź wracający coraz poźniej z pracy , wyjeżdżający z kochanką na seksy, zostawiający chorą żonę samej sobie, bez opieki i pieniędzy, nie informującej jej o swoich wyjazdach- dowiadywała się od opiekunki, że mąż wyjechał na dwa tygodnie do Chorwacji … Szczytem tylko nie wiem jakiego słowa użyć było wprowadzenie kochanki by rehabilitowała umierająca żonę do ich domu, domu , który po śmierci Oli przejęła kochanica .
    Pod osłona nocy zaraz po pogrzebie przyjeżdzała, w kilka miesięcy pózniej została żona i matką…
    Ola została wyrzucona ,,,z domu,,serc i pochowana a o jej grób dbają obcy bo małżonek spełnił obowiązek postawienia pomnika i to wszystko na co było go stać.
    Napisałam to tutaj, choć to nie jest odpowiednie miejsce gdyż od śmierci Oli borykam się z negatywnymi emocjami wobec jej męża i jego nowej żony…

  27. Widziałam mojego ciężko chorego i umierającego Dziadka. To była jedna z najważniejszych nauk na całe moje życie i na pewno mnie to zmieniło.
    Rozumiem wybór tego ojca, ale nie pochwalam zachowania pielęgniarki.
    Teraz już nikt nie cofnie czasu i nie ma szansy powtórzyć tamtej sytuacji. Nie wydaje mi się jednak, żeby to była historia, którą można się pochwalić.

  28. Kilka lat temu na raka umierał mój tato. Był to nagły nawrót z przerzutami, sam nie do końca wiedział, co się dzieje. Siedziałam przy nim dzień w dzień, od rana do wieczora, olałam studia, odmówiłam część zleceń. Byłam wykończona, ale dziwnie szczęśliwa, że mam możliwość być przy nim, że w tych ostatnich tygodniach mogę pomóc, „nabyć” się na zapas. Mama przyjeżdżała też często – po pracy, młodszy brat czasem po szkole. Pod koniec dyżurowałam przy tacie też nocami, na co krzywo patrzyły czasem pielęgniarki, ale jakoś mnie nie wyganiały – leżał już w izolatce, nikomu nie przeszkadzałam. Ostatniej nocy przyjechała mama i brat, ja wróciłam do siebie, żeby choć trochę się przespać. O 2 w nocy zadzwonił brat, że tata przestaje oddychać. Biegiem przyjechałam taksówką i zaczęłam się dobijać do szpitala, oczywiście portiernia nie chciała mnie wpuścić, ochrona zaczęła mnie wyganiać, ale w końcu dali spokój. Jakby mnie nie wpuścili, wlazłabym choćby przez okno. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak można odmówić dziecku spotkania z umierającym rodzicem – bez względu na jego stan. Gdyby mnie nie wpuszczono, przysięgam, że nie dałabym żyć tym ludziom. Tej nocy tato zmarł, mieliśmy to szczęście, że byliśmy przy nim wszyscy.

  29. Odmówić bliskiej i kochającej osobie być w trudnej chwili przy kochanej i bliskiej osobie to dosyć okrutny rodzaj litości. To „wiem lepiej, co jest dla ciebie dobre” jest przekleństwem relacji między ludźmi. Jednym z wielu.

  30. A ja modlę się o więcej takich pielęgniarek z ludzkimi odruchami, gdy mój synek miał pół roku trafiliśmy do szpitala poza zapaleniem oskrzeli odmawiał jedzenia aż się odwodnił dostał kroplówki zmienili nam mleko a na końcu usłyszałam że to że dziecko nie je to moja wina bo jestem nerwowa. Ale jak matka pół rocznego dziecka ma się nie denerwować jak dziecko je po 30 ml albo zje i zwymiotuje. Zrobiło mi się niedobrze jak można tak potraktować matkę która cierpi widząc cierpienie dziecka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.