Uparta matka...

Uparta matka…

Ostatnio Szkodnikowi wmawiałam, że lewo to prawo, a prawo to lewo. Taka moja uroda 😉 Szkodnik sprytny się szybko połapał w tym, że matka zakręcona i racji czasem jednak nie ma. Wmawianie ostatnio mi dobrze wychodzi…

– Kupiłaś coś na kanapki? – Prywatny Wiking pyta z nosem w lodówce.

– Twarożek, serek żółty, ogórek – oznajmiam z nosem w książce.

– A co to jest w tej miseczce?

– A to serek sałatkowy, taki słony. Coś jak feta – Nadal nie oddalam się od tekstu.

Mija chwila. Prywatny Wiking zrobił kanapki i po chwili chrząka.

– Jakiś słodki ten serek!

– Jaki słodki? Słony jak sto bandytów po maratonie!

– A gdzie tam słony! Słodki. Waniliowy rzekłbym!

– Słony!!! Smaków nie rozpoznajesz? Rzuć w końcu palenie, albo idź umyj zęby bo ci chyba coś smaki zakłóca.

– Słodki jest! No spróbuj!

– Słony! Sam wiesz, że jestem na diecie i nic słodkiego nie jem. No prawie nic…

– Szkodniki! Jaki to smak?

– Słodziutki!!!

Wstałam w końcu. Spróbowałam. Okazało się, że w lodówce były dwie miseczki, a ta którą dorwał PW była z resztą twarożku zmieszanego do naleśników. Waniliowy, słodki. A byłam gotowa, upierać się przy słonym do upadłego 😉

Kanapki z twarożkiem waniliowym znikły jednak błyskawicznie…

Ot życie 😉

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.