Spryciula
Starszy Szkodnik to pierwszoklasistka. Codziennie dumnie zakłada plecak pełen ciężkich książek i zeszytów i kredek itd (nasze plecaki też tyle kiedyś ważyły?) i pędzi do szkoły. Polubiła szkołę. Plecaka nie polubiła.
Kupiłyśmy go wspólnie. Zwróciłam uwagę na to by szelki były wzmocnione i nie wrzynały się w ramionka, plecak był dość sztywny, pojemny i oczywiście nie za drogi. I lekki. I różowy musiał być :/, Znając moje energiczne dziecko i wiek, który ma to do siebie, że co chwilę zmienia upodobania, stwierdziłam – tańszy bo za pół roku będzie chciała wymienić. Pół roku! O ja naiwna… Trzy tygodnie minęły.
– Mamo, bo on ma tylko jedną dużą przegródkę a powinien mieć dwie!
Yhy… wymyśliła sobie, że weźmie plecak młodszej siostry. Młodsza takowy dostała na jakieś urodziny czy inną okazję od Małżonki Kuzyna. Młodszej plecak jest nieco mniejszy i rzeczywiście środek ma przedzielony na dwie komory. I się zaczęło.
– Pożyczysz mi swój plecak? Na jeden dzień?
– Nie! To mój!
I ryk i kłótnia. Starszej tłumaczyłam, że Młodsza ma prawo do zupełnie własnych rzeczy i może bliżej grudnia pomyślimy o wymianie plecaka a Młodszej, że pożyczka to jest na konkretny czaso-okres. Nic to nie dało. Obydwie strzeliły focha. Młodsza usiadła na swoim plecaku by go ktokolwiek nie ukradł a Starsza rzuciła swój pod biurko i naburmuszona siedziała, bo do grudnia to strasznie długo czekać.
– Może chcecie kakao? Słodkie? Pyszne, pachnące i racuchy? Hę! Napijecie się i zjecie, humor się poprawi. A jutro też będzie dzień. Poranek przynosi dobrą radę. Nie ma sensu się dąsać.
I Szkodniki zajęły się ze mną produkcją racuchów.
– Mamo ona mi nie da mieszać! Starsza marudzi bo Młodsza przykleiła się do łyżki i za nic w świecie nie chciała jej oddać.
– Kochanie WYMIEŃ się z siostrą. Ty weź teraz widelec i roztrzepuj białka a ona wymiesza mąkę z mlekiem bo tobie troszkę ciężko prawda?
I wymieniły się. A potem najadły. I w zgodzie zakończyły dzień.
Świt. Mknę do łazienki, jednak słyszę głosy dziewczynek z pokoju i zatrzymuję się.
– Wymienimy się plecakami dobrze? Popatrz w twoim nie zmieszczą się twoje misie i lale, mój jest większy i będzie ci wygodniej. I jeszcze soczek zmieścisz i nawet paczkę chipsów.
– Aha. To dobla, ale powies mamie zeby chipsy kupiła?
– Pewnie, że powiem.
Doszłam do łazienki, wracam, robię kawę, sniadanie. Podchodzi do mnie Starsza i szeptem mówi.
– WYMIENIŁA się ze mną. Widzisz mamo, bez płaczu i marudzenia. Tak się to robi!
😀 Ot moja spryciula! 😉
– A kupisz nam chipsy?
– Oczywiście w sobotę.
– Hurra mama chipsy w sobotę kupi!
Zawsze w sobotę chipsy kupuję. A co do plecaka to w sumie i dobrze, bo w tym plecaku wszystko ciaśniej upchane nie wędruje. Grunt, że obie szczęśliwe i zadowolone! 🙂
Ot życie…
I bardzo dobrze, że dziewczyny walczą o swoje, a z drugiej strony potrafią się dogadać. Kiedyś poczytają Twoje wpisy i będą mieć niezły ubaw. 😀
Mam to za sobą daleko, ale mi czasami brakuje tego świergotu. Takie życie. Pozdrawiam Ciebie i Szkodniki 🙂
Będą się śmiać Szkodniki jedne. Kłócą się i kochają. Najlepsze jest to, że strasznie nas podpatrują i naśladują… Trzeba uważać co się mówi i robi 🙂
Tak. Ja też tak mam. Tyle że w wydaniu męskim. Wczesnoszkolny chce czerpać z Gimnazjalnego a nie zawsze to wróży dorze. Starszy brat jest jednocześnie głąbem i guru. Jak to możliwe…
Tak sobie myślę że my od dzieci naszych moglibysmy sie tez dużo nauczyć 🙂
A to fakt…
Kakao i racuchy dobre na zły humor prawie jak budyń!
No i oczywiście „strefa wolnego handlu” lepsza niż gospodarka nakazowo-rozdzielcza.
Handel uczy negocjacji 😉