Wędrująca zastawa
Wędrująca zastawa to przypadłość letnia. Kiedy zaczyna się robić ciepło mieszkańcy a zwłaszcza mieszkanki pobliskich kamieniczek wypełzają na ławki. Koło niektórych ławek postawione są stoliki. Im cieplej tym więcej dzieci w piaskownicy i więcej:
– Mamo! Masz coś słodkiego?
Wysyp owoców i jagód powoduje zwiększenie produkcji ciast i ciasteczek własnych. I to jest piękne. Oczywiście oprócz tego, że ciasta te wciągają dzieci niczym odkurzacze na największej mocy, sąsiadki zaczynają sprzedawać sobie nowinki z najlepszymi przepisami i efekty końcowe nawzajem próbują i niczym pani Magda Gessler poddają szczegółowej ocenie…
Miłe to i sympatyczne.
Jednak te próby mają niejako czasem efekt uboczny 😀 I nie chodzi o jakieś skutki gastryczne… Zaczyna wędrować zastawa. No bo tak. Sąsiadka A przyniesie szarlotkę, pobiegnie przebrać dziecko, zacznie padać deszcz i sąsiadka B zgarnia talerzyki i sztućce do siebie. Na drugi dzień robi się grilla i sąsiadka B przynosi talerzyki i sztućce, ale to sąsiadka C jako ostatnia wszystko zgarnia do domu. I tak to się toczy całe wakacje. Ostatnio jedna z małych sąsiadeczek kończyła roczek więc urodziny odbyły się na trawniku przed domem. Dopadła nas ulewa jak sto bandytów. Całe towarzystwo schroniło się najpierw na naszym balkonie i miało przejść przez nasze mieszkanie do sąsiadki. Jednak utknęli 🙂 No ciut większa powierzchnia u nas. Było parasympatycznie. Jednak do tej pory mam komplet sztućców i talerzyki, których właścicielek nie mogę namierzyć 😉 Wręczam Szkodnikom miskę ze sztućcami:
– Szkodniki idźcie do cioci A na górę i zapytajcie się czy to jej.
– Ciocia mówiła, że ta reszta to nie jej.
Pukam do sąsiadki obok:
– Bierz co twoje!
– A dawaj.
Pół miski jeszcze zostało. Pędzę do kamienicy obok.
– Co twoje to bierz.
– To i to moje. A ty masz garnek i miskę.
– To u was jest ta miska?! A ja już myślałam, że zginęła mi bezpowrotnie! A garnek? Wszystkie szafki przeszukałam….
– No jak się nie pamięta, że zupą z cukinii sąsiadów się częstuje to potem szuka po szafkach, he, he. A dzieci popcorn przyniosły i miska została. Ty, a nie wiesz czyja to ta miska i ten widelec?
– Chyba A. z dołu a miska… Ty a może to moja? Chyba taką miałam… Nie pamiętam. Szkodniki czyje to?
I kiedy zawodzi pamięć osób zainteresowanych dzieci zawsze pomogą!
Kto jak kto, ale dzieci to pamięć mają! Wędrująca zastawa jest przez nich idealnie namierzana. I tak to sztućce, garnki, talerze i miski wędrują u nas przez całe lato. Jednak nie ma tego złego… Ostatnio stwierdziłam, że dzięki wędrującej zastawie mogę mieć niejakie korzyści.
– Nowe kubki kupiłaś? – Pyta Prywatny Wiking.
– Nie to A. z góry na kawie była i zostawiła.
– O! Jaka miseczka zgrabna.
– To ciocia-babcia G. dzieciom jakieś słodycze dała… Później odniosą.
Tym oto łatwym sposobem mogę przemycić coś nowego do domu i jak PW zacznie coś marudzić wystarczy bąknąć, że sąsiadki…
Ot życie 😉
Hahahaaaa myślałam początkowo że utknęli wszyscy u Ciebie w drzwiach balkonowych dosłownie, ze wzgledu na gabaryty po ucztach wszelkich 😀 😀
Życie pieknieje jak sie czyta że inni maja o ile nie tak samo to podobnie 🙂 Że późniejodnoszenie które nie istnieje tak naprawdę nie jest kleptomanią żadną, a czymś co uśmiecha 🙂 Że w narodzie nie zginęła myśl wspólności i że nawet sztuciec czy talerz jest tego dowodem.
Oj, ja również pomyślałam, że utknęli w drzwiach balkonowych 🙂 Musiałoby to przekomicznie wyglądać. Szczerze mówiąc, zazdroszczę Ci takich sąsiadów. U mnie mniej kolorowo, z racji takiej, że wszędzie rodzina, dziadkowie, ciotki, a z rodzina to wiadomo, najlepiej na zdjęciu. W moim przypadku sprawdza się w 100 %. Pozdrawiam serdecznie, może u mnie znajdziesz coś ciekawego, chociaż jestem tu dopiero od wczoraj – http://refleksjefavilli.bloog.pl/ 🙂
Fajne te wędrujące zastawy, bo oznaczają, że macie dobre kontakty. Dla takich relacji warto czasem miskę stracić. 😀
Sąsiadów mam fajnych 🙂 Oj fajnych 😉
może warto byłoby je popodpisywać 😉
swoją drogą szkoda, że pożyczone książki tak nie wracają… 😉
🙂 Jakoś zawsze poznamy, które czyje talerze 😉 Ale taki znaleziony talerzyk bądź kubeczek to czasem świetny pretekst do sąsiedzkiej wizyty i zmolestowania sąsiada o kawę…Zwłaszcza, że jeden sąsiad robi nieziemsko dobrą latte 😉 W sumie ja też… Ale u sąsiada smakuje inaczej 😉
a jak kiedyś był modny arcorok to wszyscy mieli takie same zestawy.. przynajmniej w moim otoczeniu;) na szczęście czasy się zmieniły i zastawy również 🙂 takie kontakty są warte takiego zamieszania 🙂
O to samo mieliśmy z kubkami w biurze. Jak były takie same i walały się brudne w zlewie. Każdy mówił: ja swój umyłem. 🙂
fajnie mieć fajnych sąsiadów 🙂 u mnie by to nie przeszło….
Fajna sytuacja pokazująca genialne relacje…jako to łyżka i garnuszek potrafią łączyć ludzi.