O matko! Ty nie toniesz!
Generalnie w weekendy nie otwieram laptopa, ale jestem z siebie taka dumna, że muszę. Tylko może od początku…
Od lat bałam się wody. Po prostu. Omijałam głębokości. Twierdziłam, że nie muszę umieć pływać, gruba jestem, ciężka i niezgrabna. Jednak od kiedy pojawiły się Szkodniki stwierdziłam, że matka może pływać nie umie, ale dzieci uczyć może. Kiedy tylko mogłam nie omijałam basenu. Taplałam się w brodziku pilnując Szkodników. Omijałam duży basen. Starszy Szkodnik szybko nauczył się pływać. W wodzie czuje się jak ryba. A młodszy w kole skacze do dużego basenu i jak mała bojka dryfuje. Pełnia szczęścia.
Jakiś czas temu zaczęłam pływać trzymając się deski czy koła, ale nie wypływałam dalej niź do miejsca gdzie czułam dno pod stopami. W końcu dorwałam makaron i z nim pływałam. Wakacje w Grecji też generalnie spędziłam w basenie. Raz siedząc w basenie nostalgicznie stwierdziłam.
– Popływałabym sobie, ale pałki mi brakuje…
Prywatny Wiking zaczął się śmiać.
– No wiesz tej piankowej do pływania.
Zapomniałam, że to się makaron nazywa. No i PW teraz z sąsiadem, regularnie sobie przypominają jakie braki w Grecji matka zauważyła i rechotają z tego namiętnie…
Wracając do tematu pływania. Zaczęły się wakacje i kupiłam karnet na basen i tak dwa – trzy razy w tygodniu ze Szkodnikami chodziłam się bawić w basenie. I nauczyłam się w końcu pływać z deską. Cały czas z głową nad wodą bo soczewki… A bez soczewek czy okularów jestem ślepa jak kret. Jednak nie poddawałam się. Poszłam o krok dalej. Znalazłam małą deskę i wkładałam ją za majtki, tu od strony brzucha i tak pływałam. Parę dni temu przełamałam się i z tą deską w majtkach wypłynęłam na głębokie wody. I tak jak ten radosny skowronek, szczęśliwa przepływałam duży basen wzdłuż w te i wewte. Oczywiście PW cały czas twierdził, że taki biust to powinien mieć sam do góry ciągnąć i nie pozwolić pójść na dno… Oczywiście instruował mnie jak mam się ruszać, ale…
– Rękami ruszaj tak, a nogami tak. I oddychaj!
– No to albo będę kontrolować nogi albo oddech! Za dużo tego naraz!
– Mamo, O tak rób tak! – Instruował Szkodnik.
– No przecież robię… bul bul bul i matka szła na dno.
No bo to naprawdę za dużo naraz! I ręce i nogi i oddech i mówić jednocześnie, to nie da się tego wszystkiego kontrolować!
Ostatnio kumpela wieczorem wyciągnęła mnie samą na basen. O matko! Co to za radość i spokój tak samotnie pływać bez pilnowania dzieci! Wyrwałam się i drugi raz. Całą godzinę pływałam w te i wewte z deską w majtkach.
A wczoraj. Wstałam skoro świt i zrobiłam sobie kawę. Uwielbiam kawę z kardamonem jednak jak to ja, pomyliłam słoiczki i wsypałam do kawy zamiast kardamonu biały pieprz mielony. Cóż… Wygoniłam Szkodniki z łóżek i stwierdziłam, że porannie zaliczymy basen.
Na basenie w pewnym momencie pomyślałam sobie, że spróbuje sobie pływać bez deski wyobrażając sobie, że ona tam jest. Jakby co to w końcu przecież jest ratownik. Nawet smacznie wyglądający ten ratownik… No może nie tak smacznie jak Wiking więc praktycznie nie miałam motywacji by iść na dno…
No i wracając do przemyśleń i wyobrażeń. Szkodnik pływa więc jak to? Matka nie? A co będzie jak dziecko kiedyś będzie potrzebować pomocy w wodzie, a matka nie pływa? Tak sobie pomyślałam i puściłam się w wodzie bez deski w majtkach…
I co? Przepłynęłam duży basen! A potem bez tej deski wróciłam. Pełna radości mówię do kumpeli i Szkodników, że płynęłam sama! Nauczyłam się! A Szkodnik podpłynął i wymacał matkę i sprawdził, czy gdzieś matka deski nie ukryła.
– O matko! Ty pływasz bez deski w majtkach, naprawdę!
Wszyscy na basenie musieli się dowiedzieć, że matka bez deski w majtkach pływa… No ale teraz taka dumna z siebie jestem… Nie idę na dno! Nie topię się! Pływam! Wiem, że technicznie to mam wiele do zrobienia, ale poczyniłam krok milowy w pokonywaniu własnego strachu i ciała. I teraz to aż mnie skręca z chęci pójścia do wody. Wiem, że może dla kogoś nauczenie się pływania to nie jest wyczyn, ale dla mnie….
I znów przekonałam się, że wszystko zaczyna się od naszego umysłu. Wmawiałam sobie strach do wody, wmawiałam sobie, że jestem za gruba, wmawiałam sobie, że nie nauczę się… Nauczyłam się pływać bo zaczęłam tego chcieć. Cóż… Następne marzenie spełnione… Czas na nowe wyzwanie.
Gratuluję oczywiście, choć proszę być ostrożną, aby nie popaść w rutynę i nie mysleć, że jest się Otylią ha ha – pozdrawiam 🙂
Gratuluję, pływanie to świetna sprawa, życzę sukcesów na wielkich wodach, pozdrawiam i zapraszam do siebie:)
Ech jak ja bym tak chciała… ale mój strach mnie niestety paraliżuje.
Masz przykład pokonania strachu. Jak zwykle w komiczny sposób 😀 Oj Ava ja się nie dziwię sąsiadowi, że rechocze. Deska w majtkach nasuwa skojarzenia, ale u zdrowego człowieka skojarzenia są normalne! 🙂
grunt to dobra motywacja 🙂 ale żeby deskę w majtki 😉 moja wyobraźnia szaleje 😉
Sąsiadowi też poszalała jak się dowiedział, że z deską pływam 😉
takie zwycięstwa są najwspanialsze! gratuluję i pękam z dumy!
Dziękuję za gratulacje – do Otylki mi daleko więc na pewno będę ostrożna 🙂
Basen… powinienem… ale mi się nie chce… naprawdę… niemal wszystko mi się chce w życiu… ale to… i ćwiczenia… takie jakieś nie moje klimaty, no!
Marcelq ćwiczenia to też może nie moje klimaty, ale woda to sama przyjemność! 🙂
Masz nadwagę? Nie możesz schudnąć? zaczniesz głodówkę ? Brak Ci motywacji? Ten problem mają wszyscy! Ale już nie ja. Pozbyłam się nadwagi raz na zawsze-12kg w 4 miesiący. Bez głodowania, bez cellulitu i energią na cały dzień. Jak ? Wejdź i się dowiedz (idealnafigura.com/gberes). Zadbaj o swoje zdrowie już dziś.
Kazdy sposób jest dobry nie ma co 🙂
Wpadnij do nas na recenzje aquaparkow hoteli i nie tylko.Pozdrawiamy.
Już wpadam. Tylko, że ja do takich miejsc mam dalekooo 😉 zadowalam się tym co pod nosem 😉
no można tylko pozazdrościć, deski nie lubie a głowa pływa tylko do 1,4 głębokości;)
słuchaj, uśmiałam sie jak nigdy przy twoim wpisie. Masz dużo racji – warto pływać, kiedy dzieci pływają, to raz, a dwa, wiesz woda dobrze na kręgosłup działa :D. Ja mam tro9chę przechlapane, bo laryngolog dał mi dożywotni zakaz wstępu na basen, więc o nauce pływania poza latem mogę tylko pomarzyć 🙁 Z drugiej strony, nie mam najlepszych basenowych doświadczeń – pewnie przez podstawowkowe vojage 😉
W każdym razie gratluje Wikinga, Szkodnków i – przede wszystkim basenowej odwagi, bo ja nadal idę pod wodę kiedy tylko kończy się grunt 😀 Pozdrawiam
zaraz dodaję cię do linków 😉
Z tym gruntem też tak miałam – by tylko go nie stracić! Nie sądziłam, że tekst wystukany na kolanie tyle uśmiechów wywoła 😉 Fajnie jest!
super! gratuluję.Ja w tym roku,dopiero na „starość” nauczyłam się jazdy na rowerze.Tak,wiem,dziwne to,że po 50-tce kobieta pierwszy rower dostała i dopiero uczy się na nim jeździć.Ale cóż,życie jakie jest,każdy widzi.Najpierw więc rower prowadził mnie.Ale postanowiłam ujarzmić gada.Udało się.Po 10-tym „ujarzmianiu” wycieczka do lasu,później jakieś 2km.Ale w sobotę było już 7 a w niedzielę 9.Jestem z siebie zadowolona.Tym bardziej wiem co czujesz i tym bardziej gratuluję.
gratuluję, fajnie się czytało…oj , żebym jak tak mogła z lataniem się uporać, ale tego nie można ćwiczyć z deseczką 🙂 osobiście uwielbiam kontakt z H2O…dziś też się wybieram !
Lataniem… O matko! A mnie się marzy lot paralotnią….
Szczere gratulacje:) Pływam odkąd pamiętam, a tez jestem nie szczuplutką dziewczyną z dużymi, jak to mówi mój mężczyzna, bojkami. Woda to najlepszy relaks dla ciała i umysłu. Możemy się całkowicie rozluźnić i poczuć moc współpracy z wielkim żywiołem jakim jest woda. Jeszcze raz serdecznie gratuluje przełamania strachu i życzę dalszych sukcesów w pływaniu:)
Dziękuję i nawzajem dużo dobrego! 🙂
strach przed wodą jest silniejszy i żadne deski czy inne pomoce tu nie pomogą… ot i tyle z nauki pływania…
Gratuluję, bo ja tego strachu nie umiem się pozbyć. Zrezygnowałam już z kolejnych prób nauki. Topiłam się kiedyś i chyba dlatego strach jest silniejszy 🙁
I ja się topiłam, ale czas zrobił swoje. I chęci… Trzeba się nie poddawać!
Mnie zaś rodzic nieumyślnie podtopił, kiedy byłam bardzo młoda. Bałam się wody okrutnie, ale równocześnie okrutnie się wstydziłam tego, że nie umiem pływać. I pokonałam swój strach – dzięki rewelacyjnie cierpliwemu instruktorowi nauczyłam się pływać. Zaczęłam mając blisko 50 lat, teraz, po czterech latach pływam całkiem swobodnie i zastanawiam się, jak żyłam wcześniej?
I ja gratuluję! 🙂
Czyli jednak na naukę pływania nigdy nie jest za późno, wystarczy odpowiednia motywacja. Gratuluję 🙂
KIedy nie ma motywacji robi się… nic!
Twoja historia wypisz wymaluj jest taka sama jak mojej żony, która również po wielu oporach nauczyła się pływać, gratulacje !!!!
Brawo! Dajemy w kość takim strachom! 🙂