Dieta cud II czyli jak nie schudnąć po ciąży
Jakiś czas temu napisałam kilka rad jak nie schudnąć po ciąży kiedy się siedzi
w domu. Fakt. Siedzenie w domu ułatwia sprawę fantastycznie. Niemniej jest wiele osób, które chce przytyć! I nic straconego. Może pracując jest ciut trudniej, ale
i w pracy da się nie schudnąć a nawet przytyć… Zaczynamy!
1. Mało śpij! Wiadomo, kiedy się śpi to się nie je! No chyba, że dożylnie podaje się pokarm… Im dłuższe godziny czuwania tym więcej podjadania! A jak się słaniasz z przemęczenia to po co sięgniesz jak nie przesłodzony, ociekający czekoladą batonik dodatkowo naładowany słodziutkim karmelem…
2. Zanim wyjdziesz do pracy koniecznie zjedz śniadanie! Nie, nie zwykłą kanapkę! Musisz mieć energię jako pracująca mama więc na kanapce musi być pomidor, ogórek, wędlina, ser żółty bądź topiony i oczywiście jakiś sos lub majonez. Im więcej tym lepiej! I kanapek i majonezu. Tłuszcz daje energię. Zapomnij też o chudej margarynie! Masło, najlepiej prosto z lodówki grubo krojone…
3. Jedz resztki po dzieciach. No przecież nie można jedzenia zmarnować!!!
4. Do pracy – obowiązkowo dwa drugie śniadania! Dlaczego dwa? Zanim do pracy dojedziesz zmęczysz się odwożeniem dzieci do przedszkola/szkoły i ich fochami. Wpychanie na siłę dziecka w ramiona opiekunki/nauczycielki pochłania masę energii. Jak tylko znajdziesz się w pracy od razu zjedz posiłek. No bo jak sprostasz wymaganiom szefa na głodno? Drugie drugie śniadanie zjesz nieco później jak zgłodniejesz.
5. Kiedy kumpelka w pracy jest przed Tymi Dniami i ma smaki np na kurczaka z grilla – solidaryzuj się z nią i zamówcie dwa! Tort czekoladowy, kremówki, ptysie? Przecież nie zostawisz koleżanki z tym wszystkim samej! Nosz bądź człowiekiem…
6. Szef krzyczy i premie zabiera – pociesz się szybko batonikiem. Szef chwali i premie daje – wypada to uczcić choć eklerką…
7. Imieniny, urodziny i święta wszelakie obowiązkowo trzeba zagryźć! No bo jak tak bez sałatki i ciacha tylko smutny goździk wręczać pani Krysi…
8. Wszytko trzeba słodzić! Koniecznie! Zwłaszcza jeśli pracujesz umysłowo. Wiadomo mózg potrzebuje cukru. A jak fizycznie pracujesz no to cukru nigdy nie odmawiaj!
9. W pracy się pije kawę. Wiadomo! Ale zawsze z mlekiem a jeszcze lepiej ze śmietanką! Koniecznie! W sumie i czekolada na gorąco też może być 🙂
10. I pamiętaj! Talia musi być mocno zarysowana i widoczna z daleka 😉 nawet w pracy.
Tyle 😉
A teraz dwa słowa z autopsji. Moim największym grzechem odkąd zostałam mamą było i nadal niestety jest zjadanie resztek po dzieciach. Dzieciństwo nauczyło mnie tego, że nic nie nalezy zostawiać bo wszystko kosztuje. Kolejki, braki produktów spożywczych były na porządku dziennym. No i tak jakoś wyszło, że talia jest taka a nie inna. Od jakiegoś czasu z tym mocno walczę. I nawet nie myślałam, że to moje zjadanie po dzieciach tak wrosło w prywatny klimat. Sytuacja z wczoraj.
Siedzimy pod balkonem z sąsiadami – całym stadem i oczywiście tuzinem dzieci. Jedna z sąsiadek przyniosła sernik z rodzynkami. Szkodnik – Kaskaderka, trzy i pół letnia urocza blondyneczka, córeczka sąsiadów, kawałeczek sernika dorwała i wcina. Powyciągała z niego rodzynki i podaje mi ze szczerym uśmiechem i wzrokiem Kota ze Shreka, na małej rączce:
– Maś mamo Edyto zjedz.
– No przecież mówiłam, że resztek nie będę już jadać….
Wzrok i uśmiech sąsiadów wymowny…
Ot życie 😉
U mnie Twoja dieta by nie zadziałała bo ja im więcej zjem tym więcej chce mi się pracować. Co w zimę trochę nabiorę ciała to jak tylko przyjdzie pora prac na dworze, miesiąc i już nie ma wagi. Może i dobrze ale czasami denerwuje mnie jak zakładam spodnie a one znowu za luźne.
Powiem tak, przy małych dzieciach nie da się wyhodować talijki… wiem co mówię… próbowałam 😉 ale jak już mają naście to wówczas można zacząć coś tam robić w tym kierunku 😉 tak że tego… możesz jeszcze diety wszelakie odłożyć i cieszyć się z dodatkowej porcji rodzynek 😉
ja bym też nie odmówiła tak podanych rodzynek 🙂 toż to prosto z serducha 🙂
eh dzieci 😉
Też bym nie odmówił. W ogóle jedzenia nie odmawiam 🙂
Nie ma szans, żebym sobie odmawiała jedzenia! Toż to jedna z największych przyjemności, na jakie można w życiu liczyć. Pal diabli talię! Niech żyją pierogi z mięsem! 🙂