Siamo tak wyśło…

Kiedy Arek malował garaż zapytał, dlaczego dzieci zostały nazwane Szkodnikami, a strona nazwana Szkodnikowo. Odpowiedziałam, że do końca dnia, pewnie sam się o tym przekona, w duchu myślą że może jednak nie… Przeliczyłam się. Szkodniki w tym dniu dały popis jak sto bandytów… Z naciskiem na sto i na bandytów.

– Fajnie, że spisujesz ich wybryki.- wtrącił inny kumpel malarz, który wpadł podziwiać powstające dzieło. – Ja jak byłem mały to podobno też robiłem różne fajne rzeczy, ale teraz to tylko pamiętam jak kwiaty na ścianach jabłkiem dla mamy malowałem. Szkodniki za paręnaście lat będą miały fajną pamiątkę.

Będą miały bo drukuję im każdą notkę i dam na jakieś naste urodziny 🙂 Jednak wróćmy do Szkodników…

Młodszy Szkodnik, który we wrześniu będzie miał już 4 latka, generalnie ma łagodny charakter i jest mało inwazyjny. Wygląda na delikatną blondyneczkę. Szkodnik sąsiadów – Kaskaderka, w grudniu też będzie czterolatką, też wygląda na delikatną blondyneczkę o przesłodkim uśmiechu. Jednak… Kiedy te dwa Szkodniki są razem, mają niesamowite pomysły. Spuszczenie ich na chwilę z oczu grozi katastrofą. Poważnie – ot chociażby sobota, ale po kolei.

Arkadiusz malował garaż a ja szykowałam grilla. Wrócił Prywatny Wiking i Szkodniki -blondyneczki (starszy Szkodnik akurat był na urodzinach kolegi) zmolestowały PW o klucze do staruszka Opla. Uwielbiają udawać, że jadą na wakacje, albo do pracy.

– Ty będzies tatą i pojedzies do pracy.

– Dobze.

– I długo nie będzies wlacał i jak wlucis to ja bedę zła.

Jedna drugiej daje ciuma, jedna wchodzi do auta, siedzi tam jakiś czas, druga czeka, a jak ta pierwsza wychodzi, to ta druga robi karczemną awanturę:

– Źnowu tak długo? Nie mas dla mnie czasu! Musis zablać mnie w końcu na wakacje!

I razem wsiadają do Opla i jadą na wakacje… I tak w sobotę wsiadły. Po chwili, krótkiej chwili wysiadły całe ociapane czekoladą.. Matka sobie kawałek czekoladki zostawiła na czarną godzinę, Szkodniki to znalazły i roztopioną czekoladą chciały się podzielić. Ręce, kolanka, buzie i tapicerka umaziane… No rzeczywiście czarna godzina!

No nic. Umyte dzieci i tapicerka. Poszły się bawić do piaskownicy, pod okiem sześciu dorosłych. Nie minęła chwila, a już całe od stóp do głów ociapały się piaskiem. Całe Blondyneczki  PW wrzucił do wanny. Umyte, miały zostać w domu i zająć się jedzeniem kiełbaski. Kiełbaski dostały, trzy minuty nie minęły jak się okazało, że starały się wachlarz z kromek chleba robić i pół chleba zostało… nieco zdewastowane. Oczywiście reprymendę słowną dostały, przyrzekły że grzecznie będą jeść i nic nie dotykać, poza zabawkami w dziecięcym pokoju… Nie minęła chwila, jak się okazało, że z blatu zgarnęły owoce na kompot i „niechciąci” wysypały się na ławę i „woda się siama wylała” . Oprócz tego, Szkodnik sąsiadów chciał spróbować jak smakuje sos czosnkowy z owocami…. Jakiś czas później dostały lody i za chwilę się okazało, że z lodów zrobiły zupę z m&msami…

Posprzątane. Szkodnik sąsiadów został u nas spać, więc po reprymendzie dzieci w końcu nieco złagodniały i obydwie przytulone do siebie zasnęły…

Goście na własnej niejako skórze, przekonali się dlaczego Szkodniki to Szkodniki, jednak nie widzieli tego co my rankiem…

Wstaje i co widzę. W 120 litrowym akwarium zamiast wody brunatna mazia, galaretka! Rybki brzuszkami do góry… Co się okazało? Szkodniki po cichutku pokarmiły rybki. Wrzuciły cały pokarm w tabletkach. Jak gasiłam akwarium nic nie zauważyłam bo pokarm zlał się ze żwirkiem, przez noc się rozpuścił, filtr się zapchał, a rybki przydenne tak  się najadły, że pozdychały. Połowa rybek musiała zostać spuszczona wiadomo gdzie. A Szkodniki?

– Siamo tak wyśło…

– Po takim wybryku powinnam wam na rok zabrać kieszonkowe! Tylko kieszonkowego nie macie! Dopiero co stówę na rybki wydałam! Bandytki!

– Wujek Mateuś żłowi lybki w Sanie i damy do akwalium.

Nie przejeły się za bardzo niczym. No jedynie chciały jeszcze „umyć sibkę w akwalium”…

Nosz Szkodniki jedne. Po takiej intensywności wybryków mam nadzieję, że chociaż przez najbliższe dwa dni będzie spokój! No może trzy… Choć mówią, że nadzieja…

Ot życie 🙂

15 KOMENTARZE

  1. Nic tylko na usta cisną się słowa „Toście nas siostry urządziły” 😉 Jak czytam o pomysłach Szkodników to zaraz wyobrażam je sobie jako Bąble z serialu „Rodzina Leśniewskich”.

  2. Mają wyobraźnie dziewczyny 🙂 Niestety wiemy po kim… 😉 Z rybkami przesadziły, z jednej strony miały przykazane, że karmią pod okiem rodziców i rok to się udawało… Z drugiej mogłam pokarm wyżej chować. Cóż morderstwo z premedytacją rybek to nie było… Siamo wyśło!

    • To samo myśli chyba mój najmłodszy kociak. Obudziłam się w nocy z lampką na głowie. No i siamo tak wyśło. Czuję że powiedzonko zagości w moim słowniku.

  3. Osobiście jak bym takie coś zrobił dostałbym kiedyś lanie od ojca że ho, ho. Teraz dzieci się nie bije i dobrze. Działa ich niczym nie skrępowana wyobraźnia. Moi też nieraz mają takie pomysły… Ostatnio chleb smarowali z dwóch stron bo więcej Nutelli chcieli na kanapkach. Wysmarowali oczywiście niechcący pół kuchni. Ot życie – tak jak mówisz 🙂

  4. super pomysł z tym spisywaniem 🙂 a to że będą miały ubaw, to na bank, gdyż ja spisywałam wybryki najmłodszego i kiedy do nich wracamy, starsze mają pretensję, że o nich tak nie pisałam.

    • Ze starego bloga, którego zamknęłam właśnie wybieram co ciekawsze notki i na Dzień Dziecka w przyszłym roku chcę zrobić książeczki dla Szkodników i Szkodników sąsiedzkich 🙂 Mam nadzieję, że mi to wyjdzie fajnie.

  5. Witam,
    powiedzenie ‚siamo tak wyśło’ kojarzy mi się z synkiem Basi/przyjaciółka/, miał wtedy jakieś 3lata i dostał ode mnie samochodzik, zepsuł go w parę minut, Basia groźnym głosem pyta go kto zepsuł?
    -nie ja,to siamo się psiuło- odp. mały i chował rączki za siebie /że to niby nie on zepsuł/
    Basia pare razy zadała to pytanie, a mały tak samo odpowiadał, w końcu zdenerwowana stwierdziła, że jak się samo zepsuło to niech się samo naprawi, na co mały wyciągnął prze siebie i rozłożył rączki mówiąc;
    -mamo, ‚siamo nie ma ląciek’..wymiękliśmy wszyscy:) , a powiedzonko weszło do obiegu u mnie w domu.
    szkodniki suuper,
    pozdrawiam Dorcia

  6. […] Szkodnikowo. Nie pamiętam ( a nieco wyżej jest: nie zapominam ? )dokładnie  kto pierwszy Szkodniki określił mianem Szkodniki, ja czy Wiking. „Mamo SZKODA spać” słyszałam o piątej rano. „Mamo, nie SZKODZI” słyszałam po stłuczeniu piątej szklanki w tygodniu… Nazwa Szkodniki tak się przyjęła w naszej okolicy, że wszyscy sąsiedzi nazywają swoje dzieci Szkodnikami. Pamiętam jak Arek Andrejkow zapytał: dlaczego Szkodniki? I nie minął dzień jak gratulował mi cierpliwości… […]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.