Historia z reklamówką na głowie…
Dziś dwa słowa na poważnie. Jestem sobie wczoraj w Kauflandzie. Na pasażu stoję w kolejce za wędlinami. Widzę kasy a przy jednej z nich taka scenka. Mniej, więcej dwuletnia dziewczynka siedzi na wózku, obok niej dziesięcio-dwunastoletni chłopaczek, pewnie brat zakłada jej plastikową reklamówkę na głowę. Obok ojciec pakuje zeskanowany towar do wózka. Nie reaguje… A nawet się śmieje z tego!
Serce mi podeszło do gardła. Kasjerka chyba coś zareagowała a ja już własnie musiałam pakować wędliny do siatki i chyba dobrze bo normalnie bym do gościa podeszła i palnęła
w łeb. Albo tą reklamówkę mu założyła i POKAZAŁA jak łatwo i szybko dziecko może się udusić…
Czy ludzie nie widzą zagrożenia? Chwila nieuwagi i dziecku braknie tlenu… Co te dzieci oglądają, skoro takie zabawy urządzają?
Tak mi ten obrazek wszedł w głowę, że aż śniły mi się koszmary z reklamówkami w tle…
A może ja przewrażliwiona jestem?
Eh… Piękna pogoda. Czas na piknik.
Niektórzy rodzice naprawdę nie myślą, jestem ciekawa jak te dzieci bawią się w domu.
Pewnie ojciec myślał, że skoro jest w pobliżu, nic się nie stanie. Gorzej, jeśli chłopiec zrobi to, kiedy dorosłych nie będzie w pobliżu. Ojciec na pewno powinien mu wytłumaczyć zagrożenia płynące z takiej zabawy. Miejmy nadzieję, że tak zrobił.
Ludzie nie wiedzą, nie mają wyobraźni niestety, że niewiele trzeba, żeby stało się coś złego….