Uwielbiam gotować. Tak po prostu lubię tę robotę. Jednak mimo tego, że gotuję dobrze i smacznie, moje roztargnienie działa również w kuchni i co rusz zaliczam jakieś wpadki większe lub mniejsze…

Dawno, dawno temu – zaraz po popełnieniu małżeństwa kupiłam pierwszy w swym życiu czajnik do gotowania wody. Oczywiście uparłam się że chcę żółty (miałam film na żółte dodatki w kuchni) jednak nigdzie żółtego akurat znaleźć nie mogłam więc zdecydowałam się na czerwony.  Czajnik na kuchenkę gazową o pojemności 1 l. Mały bo poco większy dla dwojga. Nie minęło kilka dni. Poranek, nastawiłam wodę i poszłam do łazienki ogarniać się przed pracą. Mało wody, duży ogień, czajnik spalony.

– I tak chciałaś żółty. Powiedział Prywatny Wiking. – To tylko czajnik.

Żółtego nie znalazłam. Kupiłam po raz drugi czerwony. Prywatny Wiking pewnego dnia wrócił z pracy, nastawił wodę da herbatę, zaczęliśmy oglądać jakiś film i o wodzie zapomnieliśmy. Smród, dym po czajniku. Kupiony trzeci czajnik, tym razem niebieski. Jestem w pracy, odbieram telefon:

– Przyszedłem zmęczony, miałem kawę sobie zrobić i zasnąłem…Spaliłem ci znów czajnik…

I w końcu kupiłam żółty! Lata mijały i jakoś tak czajników nie paliłam, ale paliłam czasem garnki. Jednak wczoraj… Naszło mnie na zwykłą kawę – zalewajkę z kardamonem. Normalnie pijam z ekspresu, ale czasem lubię powroty do przeszłości 🙂 Pytam Prywatnego Wikinga czy reflektuje na taką kawę. Jasne. Oczywiście nastawiłam wodę i o niej zapomniałam, jednak PW w porę zareagował:

– Znów chcesz czajnik na żółty wymieniać? Czy kuchnię malować?

Eh. Zrobiłam kawę. I nagle słyszę?

– Chcesz mnie otruć? Czy co? Co to za kawa?! Taka ostra, że można się nią ogolić!!!

Kupuję zioła i przyprawy na wagę. Kilka słoiczków w szafce mam oczywiście opisane, ale… Ale tylko Niekoniecznie Zorganizowana Matka pomyli kardamon z pieprzem cayenne.

Ot życie… 😉

 

12 KOMENTARZE

  1. Najgorsze chyba co może być to herbata z solą. Zdarzyło mi się z dwa razy jak byłam na nowym mieszkaniu i wszystko trzymałam jeszcze w torebkach. Co do przypalonych czajników to chyba nie ma domu gdzie taki wypadek się nie zdarzył. Mój Tata mawiał że to doskonały sposób na usunięcie kamienia 😉 Pozdrawiam

  2. Kiedyś mój tato spalił ziemniaki. Urządziłam mu karczemną awanturę. Oczywiście nie chodziło mi o garnek i zawartość, ale o jego zdrowie i życie. W każdym razie było głośno i z przytupem. Na drugi dzień przyszedł brat i natychmiast opowiedziałam mu o spalonym garnku. Wychodzimy z pokoju (zamknęłam drzwi, bo był przeciąg), a tam dom w czarnych oparach. Gotowałam kapustę. 🙂 Tato nic nie powiedział, ale spojrzał wymownie. 🙂

  3. to ja mam „hita” 🙂 wróciłam kiedyś z pracy, głodna jak wilk….w lodówce kotleciki, na kuchence patelnia z (jak mi się wydawało) roztopioną Planta, więc smażę twardo, tylko coś mi się smażyć nie chciało, ale nic to, ściągam, wrzucam na talerz, zasiadam, kroję…..i……okazało się, że patelnia zalana była płynem do mycia naczyń……i czekała na umycie…… 😀

    • 😀 pocieszyłaś mnie 😉 Właśnie wymyśliłam sobie, że na jutro zrobię dzieciom kolorowy tort i dwa pierwsze placki są cienkie jak wypłata… Dobrze, że 30 jak nabyłam…

  4. Przypalony czajnik to standard. Dlatego z żoną po kilku spalonych kupiliśmy elektryczny i z głowy. Oczywiście zdarza się gotować wodę po kilka razy bo zdąży wystygnąć ale przynajmniej w miarę bezpiecznie. Pozdrawiam.

  5. no popatrz.. a ja nigdy nie spaliłam czajnika 😉 za to wsypałam pieprz ziołowy do słoiczka z cynamonem.. szarlotka miała smak dość mocno zaskakujący 😉

  6. Bardzo ciekawy blog 🙂 jesli chodzi o wpadki to moja najwieksza bylo przetykanie zlewu.porozkrecalam wszystkie kolanka rurki bo co ? Ja nie zrobie ? Po co czekac na chlopa !:) wymylam je wyczyscilam elegancko po czym wode z miski po myciu wlalam…do zlewu ! Oczywiscie przed skreceniemvrurek na nowo..
    Biedna musialam wszystko szybko scierac sprzatac bo przeciez maz nie mogl tego widziec 🙂
    Pozdrawiam cieplo:)
    uposledzona.blogujaca.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.