Hiacyntowa miłość

 

Wiosna kojarzy się z miłością. Miłość z motylami w brzuchu. Motyle ze zbyt  krótkotrwałym pięknym życiem. Taka też jest czasem miłość. Zbyt piękna i krótka. Szeleszcząca jak skrzydła pięknego motyla…

Tamtej wiosny Długowłosa nie widziała budzącej się do życia przyrody. Matematyka, której nijak nie mogła pojąć przesłaniała jej cały soczyście zielony świat. Snuła się w stronę domu ze spuszczoną głową, ciągnąc za sobą torbę z książkami.  Spuszczona głowa i włosy opadające na twarz sprawiły, że nie zauważyła przechodnia, którego niechcący trąciła ramieniem.  Przygnębienie spowodowało, że nawet nie zarejestrowała tego faktu.

– Ja też przepraszam – powiedziane przyjemnym niskim głosem wyrwało ją z zamyślenia.

– Że co?- Nieprzytomnie popatrzyła na Nieznajomego.

– Kłopoty? – zapytał.

Machnęła ręką i wskoczyła do klatki schodowej. Chwilę potem znalazła się w swoim malutkim pokoiku i rozpłakała się.

*****

– Mieszkanie 46 ma znów nowych lokatorów – Oznajmiła jej siostra przy kolacji.

– Oby znowu to nie byli tacy studenci jak ostatnio.

– To chyba tylko jeden facet, nawet ciacho bym powiedziała, ale stary, pewnie trzydziestkę już ma.

*****

Minęło kilka dni, wiosna zadomowiła się na dobre, malując na zielono szare trawniki pod blokami. Kilka drzewek koło piaskownicy zaczęło wyglądać jak puszyste zielone lizaki. Długowłosa wyszła na balkon i podziwiała te małe fragmenty natury zachowane między betonem, do piersi przytulając podręcznik z matematyki.

– Dzień dobry! – Usłyszała dochodzące po skosie z góry.

– Dzień dobry. – Odpowiedziała. – A to pan. Chyba pana wtedy potrąciłam. Przepraszam.

– Nie szkodzi. Co czytasz?

– Nic. Westchnęła i podniosła wyżej podręcznik.

– Studiowałem matematykę. Piękna sprawa.

– Nie dla mnie! Matematyka to zmora, która mnie straszy codziennie, a za rok matura!

– Bierz podręcznik i choć na herbatę. Może zaradzimy temu.

I tak to się zaczęło

Codziennie wieczorem wędrowała piętro wyżej. Na stole w kuchni czekał dzbanek pełen herbaty i popijając ten aromatyczny płyn z filiżanki, słuchała Nieznajomego. Na kolanach układał jej się Czarny. Czarny był kotem Nieznajomego.
– Kot i ulubiony dzbanek, walizka ubrań, to ze mną wędruje, resztę mogę mieć wypożyczoną – mawiał Nieznajomy, który, ze względu na zawód dość często zmieniał miejsce zamieszkania. Nieznajomy inaczej tłumaczył niż jej matematyczka. Jego cierpliwość ją wręcz przerażała. Jej humanistyczny umysł potrzebował wręcz łopatologicznego tłumaczenia. A Nieznajomy, wyjaśniał nawet po kilkanaście razy jedno zagadnienie, aż do skutku, aż pojęła.

Trwało to do końca roku szkolnego. Nie chciał zapłaty za lekcje. Przynosiła czasem ciasto, herbatniki lub paczkę herbaty. Na koniec roku, kiedy zaliczyła matematykę pozytywniej niż się spodziewała przyniosła mu dwa  fioletowe hiacynty w doniczce.

– Teraz będziesz miał kota, dzbanek, walizkę bielizny i własne kwiatki.

*****

Rok maturalny przebiegał podobnie. Kilka razy w tygodniu przerabiali razem matematykę. Właściwie, tylko o matematyce rozmawiali. Miała wrażenie, że Nieznajomy jest królem matematyki. Jest władcą wszystkich twierdzeń, stwierdzeń i formułek. tylko matematyka go interesuje. A Długowłosa czasem opowiadała coś, co wydarzyło się w szkole, czasem skomentowała przeczytaną książkę a czasem pożaliła na nic „nie rozumiejącą” przyjaciółkę.

I nagle wybuchła nowa wiosna. Nieuchronnym krokiem zbliżała się matura.

– Wiesz,znów muszę się przeprowadzić. Tym razem do K.

Nalała sobie herbaty do filiżanki. Zrobiło jej się smutno. Wiedziała, że lekcje niebawem się skończą, sama wybrała studia w innym mieście. Ale… Przytuliła Czarnego do serca.

– Trudno.

I wrócili do matematyki

Nadeszła ostatnia lekcja przed maturą.  Weszła do jego mieszkania jak zwykle. Jak zwykle Czarny wdrapał się na kolana. Stół przy oknie w kuchni. Hiacynty na parapecie. Dzbanek herbaty i dwie filiżanki. Tylko spakowana walizka w sąsiednim pokoju sygnalizowała nieuchronne… Matematyka. Rozmawiali tylko o niej. Skończyli. Życzył jej powodzenia.Wstała z krzesła. Podeszła do okna. Stanął za nią, dotknął ramienia.

– Wiesz…

Ciało jej zadrżało. Nie była pewna co do Nieznajomego czuje i miała wrażenie, że wie co on chce powiedzieć. A on… Przybliżył usta do szyby i chuchnął. Oddech przylgnął do gładkiej tafli na chwilę i Nieznajomy szybko napisał na nim: kocham cię. Zamarła. Pierwszy raz w życiu straciła zupełnie mowę. Serce podeszło jej do gardła. Błyskawicznie odwróciła się i bez słowa uciekła.

*****

Kilka tygodni później oznajmiła, że jedzie do pracy do K. Tam będzie studiować. I pojechała.

W K. można było spotkać Długowłosą wędrującą między blokami z zadartą głową do góry. Omiata okna szukając w nich dwóch fioletowych hiacyntów i Czarnego.

Czy znalazła?

To już inna bajka….

Z dedykacją dla Kasi Z.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.