Otulona zapachem miłości…

Wszyscy o nich wiedzieli, a nikt nigdy nic nie mówił. Nie komentował. A może nie komentowali przy dziecku?  Mieszkała w kawalerce na trzecim piętrze. Urzędniczka? Jakoś nigdy mnie nie interesowało kto gdzie pracował. Obserwowałam twarze, uczucia, emocje. Każdy człowiek był osobną książką, opowiadaniem, nigdy nie kończącą się opowieścią…

Elegancka. Włosy zamotane w nietypowy kok. Wracała codziennie o szesnastej do domu. Codziennie tak samo krzątała się. Radio włączone dość głośno, a później spacer do warzywniaka. Grzecznościowe wymiany zdań z sąsiadkami typu: Ach te dzieci rosną, a Kowalskiej Michał znów okno wybił, a parking pod blokiem budują, po co taki duży.

Samotna, bez dzieci.

Hmmm… Samotna?

Raz w tygodniu po dwudziestej, słyszałam te same męskie kroki przeskakujące po dwa stopnie, pnące się piętro wyżej. Delikatne pukanie, szybko otwierane drzwi i… głośniej podkręcone radio. Czytałam zawsze do późna, więc przyzwyczaiłam się, że raz w tygodniu blisko północy słyszałam szum otwieranych drzwi i męskie kroki, jak w zwolnionym filmie zsuwały się po schodach niżej.

Zawsze na drugi dzień goniłam na 7.15 do szkoły, a ona do pracy. W tamte poranki po wizycie mężczyzny jej odpowiedź na moje grzeczne „dzień dobry” była niczym pieśń radości. Radość tryskała z jej każdego ruchu i słowa. Miałam wrażenie, że na przystanek płynie, a nie idzie…

Minęło kilkanaście lat

Spacerowałam nad Rzeką z dziećmi. Dzieciaki zajęły się karmieniem kaczek, a ja usiadłam na ławce. Zobaczyłam znajomą twarz i odruchowo dygnęłam jak pensjonariuszka: dzień dobry. Usiadła obok. Nadal elegancka w nieskazitelnym koku, tylko z siateczką zmarszczek na twarzy. Ile ona może mieć lat? Jeśli ja mam… Blisko sześćdziesiąt?  Wyciągnęła papierosa. Poczęstowała mnie.

– A! Ty nie palisz. Nigdy nie paliłaś. Tylko czytałaś te swoje książki. I dobrze, to na zdrowie ci wyszło. Uśmiechnęła się.

– Wiesz, że on jest żonaty? – Nie, nie pytałam o nic. Nawet nie śmiałabym. Sama zaczęła opowiadać. – Zawsze był. Wiesz, że nigdy nie powiedział, że chce się rozwieść? To dlatego go kochałam. Zawsze jest ze mną szczery. I zawsze jest ze mną w czwartek. To są moje idealne czwartki. Wiesz, nie piorę pościeli później przez cały tydzień by czuć jego obecność.

Dzieci przybiegły po następną porcję bułek dla kaczek. Pobiegły. Zapaliła drugiego papierosa.

– Nigdy się nie pytałam o jego żonę. Nie wiem czy ma dzieci. Nie wiem, czy jego żona wie o mnie. Nie obchodzi mnie to. Co tydzień dostaję nową porcję jego zapachu. Owijam się nim i tak mogę przetrwać wszystko. Rozumiesz mnie?

Skinęłam głową. Słowa uwięzły mi w gardle, bo rozumiałam ją doskonale. Latami obserwowałam te czwartki. Trwają nadal! Niezwykłość tej historii zawirowała mi mnogością lat i emocji. Czy ona jest szczęśliwa?! Pomyślałam.

– Jestem szczęśliwa, wiesz. – Odpowiedziała, jakby wyczuła moje niewypowiedziane pytanie. – Jestem dopóki mogę czuć jego zapach. Owijać się nim jak płaszczem bezpieczeństwa. Nie ma między nami kłótni, niedomówień, niespełnionych oczekiwań. Stały rytuał zaspokojenia swoich pragnień. Wyrażenia swych emocji, tęsknoty i przywiązania. I ten zapach. Otulam się nim i czuję błogość.

Wypaliła papierosa, pożegnała się i odeszła

Zostałam ze swoimi myślami sama. Patrzyłam jak oddala się powoli. Jak musi tęsknić w niedzielę…

Jednak w czwartek znów mężczyzna będzie przeskakiwał po dwa stopnie. Jednak w czwartek znów kobieta będzie chłonąć jego zapach. Północ wybije i kobieta zostanie. Czy rzeczywiście sama?

Otulona zapachem miłości…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.